Marta już jako licealistka nie dość, że czarowała swoją urodą, to w dodatku była jedną z najlepszych uczennic. Udzielała się również w Człuchowskim Domu Kultury, gdzie zawsze miała swoją widownię.
– Czasami na próby przychodziła ze swoim ówczesnym chłopakiem, on czekał pod salą. Zachęcałem go, żeby usiadł na widowni i pooglądał swoją dziewczynę na scenie – wspomina tamte czasy Adam Gawroński, instruktor pracowni teatralnej MDK Człuchów.
Jednak jak to często bywa, z licealnych miłostek nic nie wyszło.
Po maturze przyszła gwiazda zdecydowała się zdawać do szkoły teatralnej. Jednak początki nie były najłatwiejsze. Jak sama przyznała w jednym z wywiadów, ogłoszenie wyników po egzaminie na Warszawską Akademię Teatralną było dla niej niemiłym zaskoczeniem.
– Ja, wzorowa uczennica z Przechlewa, zostałam na lodzie... Porażka! Byłam zrozpaczona – tak wspominała dzień, w którym zdała egzaminy, ale nie została przyjęta.
Na szczęście nie tylko udało jej się dostać z listy rezerwowej, ale podczas studiów znalazła miłość swojego życia. Choć jeszcze o tym nie wiedziała... – Poznaliśmy się w klubie. Przedstawił nas kolega. Zobaczyłam dojrzałego mężczyznę: włosy na żel, błyszczący garnitur, trzydniowy zarost, wypomadowany pachnidłami od stóp do głów, tancerz! Na dodatek od razu zapytał, czy napiję się drinka – wspomina w jednym z wywiadów Marta.
Po tym trudnym początku zwodziła Adama przez półtora roku. Spotykali się owszem, ale na ciastku i kawie. W pewnym momencie jednak coś zaiskrzyło. Marta poczuła, że kiedy się nie widzą, to zaczyna jej brakować towarzystwa Adama. To była MIŁOŚĆ! Gorące uczucie, przed którym tak długo się wzbraniała, w końcu zwyciężyło.
Dopiero po roku o związku dowiedział się jej ojciec. Przywiozła wtedy swojego ukochanego do Człuchowa.
– Była u nas razem z Adamem. Chciała mu pokazać deski, na których stawiała pierwsze kroki – wspominają miejscowi.
No i teraz możemy podziwiać ich taniec kipiący namiętnością i zmysłowością. To oni sprawiają w tej edycji, że „Taniec z gwiazdami” oglądamy z zapartym tchem.