- Najfajniejszy sylwester to ten, kiedy jednego roku położyłem się „na trochę” spać i obudziłem się dopiero rano. Właściwie było już po zabawie noworocznej. Nie było bólu głowy, chociaż ja w ogóle nie piję alkoholu. Inny najwspanialszy był w nowym domu – wspomina Mirek.
Choć większość osób stary rok zamierza pożegnać hucznie, wokalista zamierza wyłamać się ze wznoszenia toastów napojami wysokoprocentowymi.
- Nie piję, co nie oznacza, że na trzeźwo nie można się również fajnie bawić. Jest mnóstwo fantastycznych imprez bez alkoholu – wyznaje w rozmowie z „Super Expressem” Mirek.
A jak się zachowuje, kiedy koledzy po koncertach namawiają go „na jednego”?
– Po prostu biorę sobie szklankę wody i piję z nimi – dodaje muzyk.