Od prawie roku sprawa legalności pochówku Woźniaka-Staraka budzi emocje. Wszystko przez to, że odbył się on na terenie rodzinnej posiadłości, a nie na cmentarzu. Rodzina tłumaczyła, że trumna spoczęła w wybudowanych katakumbach, ale, jak stwierdził powiatowy inspektor nadzoru budowlanego, w Giżycku w myśl przepisów nie były to katakumby.
Sprawa trafiła w końcu do sądu. Na początku sierpnia ma zapaść wyrok. Co ciekawe – jak już pisaliśmy w weekend – do grobu nie złożono jednak trumny, a urnę. Dokonał tego Mirosław S. i to on odpowie przed sądem. Za złamanie przepisów ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych grozi mu grzywna do 5 tys. zł lub areszt do 30 dni.
Kim jest ów mężczyzna? – Obwiniony Mirosław S. nie jest pracownikiem firmy pogrzebowej. Nie mogę natomiast udzielić informacji, czy jest to osoba spokrewniona ze zmarłym. Dane o pokrewieństwie lub jego braku dotyczą sfery życia prywatnego – powiedział nam Marcin Wojciechowski z Sądu Okręgowego w Olsztynie.
Nieoficjalnie mówi się, że mógł być to mistrz ceremonii albo ktoś z dalszej rodziny.
Sprawy nielegalnego pochówku za każdym razem budzą wiele emocji – głównie ze względu na ustawę, która nie jest dostosowana do współczesnych czasów. W 2008 r. głośno było o sprawie Marcina Gorzkowskiego, który wypełniając wolę zmarłego ojca, rozsypał jego prochy z helikoptera. Za ten czyn oraz „za stworzenie zagrożenia sanitarnego” został skazany na 1000 zł grzywny. Czy Mirosław S. poniesie karę, przekonamy się niebawem.
Czytaj "Super Express" bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie KLIKNIJ tutaj