Czy trudno było zawodowcowi oceniać tańczące dzieci?
Starannie dobieram słowa, kiedy oceniam występy dzieci. Nie chcę nieodpowiednim komentarzem nikogo urazić ani wpędzić w kompleksy. Ich psychika dopiero się kształtuje. Nie każdy jest gotowy na negatywne oceny. Na nas jako jurorach ciąży ogromna odpowiedzialność, żeby źle dobranym słowem nie podciąć komuś skrzydeł. Chociaż muszę przyznać, że mamy mnóstwo utalentowanych dzieciaków.
Pamiętasz swój pierwszy punktowany występ?
Pierwszy raz wziąłem udział w konkursie, kiedy miałem 15 lat. Pojechałem do Gdańska. Przyznano mi wtedy nagrodę publiczności, która była dla mnie większym wyróżnieniem niż medale, które zdobyli inni, chociaż wydawało mi się, że byłem najlepszy (śmiech). Od zawsze byłem bardzo pewny siebie, więc krytyka po mnie spływała. Nie brałem sobie do serca jak ktoś mówił, że coś jest nie tak. Nie słuchałem żadnych uwag, bo uważałem, że wszystko wiem najlepiej. Z jednej strony to było dobre, bo nikt nie był w stanie mnie złamać mnie psychicznie, a z drugiej strony ten brak pokory nie zawsze się opłacił.
Twoja siostra Małgorzata Rozenek-Majdan również przez wiele lat tańczyła w balecie. Czy jako brat i siostra, których łączyła wspólna pasja, motywowaliście się nawzajem?
Małgośka bardzo fajnie i bardzo dobrze tańczyła. Jest strasznie inteligentną osobą. W pewnym momencie zdała sobie sprawę, że aby cały czas tańczyć i żeby dużo osiągnąć w tym zawodzie to jest to praca czasami katorżnicza. Powiedziała wtedy: „Nie będę całe życie tyrała w studiu kilkunastu godzin, żeby potem kilka minut zatańczyć na scenie”. I wtedy skoncentrowała się na innych sprawach, w tym na swoich studiach prawniczych. Jeśli natomiast chodzi o motywację, to każde ćwiczyło taniec na własną rękę. Oboje mamy silne charaktery. Ja byłem dość egoistyczny i skoncentrowany na sobie do tego stopnia, że naprawdę nie widziałem wielu spraw dookoła. Małgosia twierdzi, że jej więcej dokuczałem niż pomagałem (uśmiech).
Czy mimo wszystko zdarzało wam się dać jakiś wspólny popis taneczny przed rodziną?
Nie ćwiczyliśmy i nigdy nie tańczyliśmy razem. Między nami jest pięć lat różnicy, więc byliśmy na różnych etapach. Każde z nas było bardzo skoncentrowane na sobie i na pracy nad sobą. Małgośka mi czasem wypomina, że bardziej jej przeszkadzałem niż pomagałem. Jak kończyłem szkołę, ona była pięć klas niżej. Nie było czegoś takiego, żebyśmy zatańczyli razem. Zresztą nigdy z nią nie tańczyłem. Nawet na jej weselu z Radkiem, pamiętam, że tańczyłem z mamą, z innymi osobami z rodziny, patrzyłem jak bawią się inni, ale mam nadzieję, że na moim weselu zatańczę jeszcze z Małgośką.
Czyżby coś było na rzeczy?
Możliwe, że jeszcze kiedyś się ożenię. Jestem teraz w szczęśliwym związku, który traktuję bardzo poważnie. Kinga jest fantastyczną kobietą. Ma też doskonały kontakt z moimi dziećmi, szczególnie z córkami, chociaż syn też bardzo ją polubił. Lubimy wszyscy spędzać wspólnie czas, kiedy moje dzieci przyjeżdżają do Polski.
Bardzo zawiodłeś się na małżeństwie?
Zawiodłem się na mojej byłej żonie, która po 30-latach małżeństwa postanowiła odejść. Przez półtora roku próbowałem jeszcze walczyć. Robiłem wszystko, by rodzina się nie rozpadła, ale były to starania jednostronne. W końcu odpuściłem, bo zrozumiałem, że nie można drugiego człowieka zmusić do wspólnego mieszkania i życia. Było mi przykro i źle, a potem, kiedy przyszła propozycja pracy z Polski poczułem ulgę. Dotarło do mnie, że jak zamknę za sobą tamte drzwi, to teraz może być tylko lepiej. I tak też się stało. Tuż po przylocie do kraju spotkałem Kingę. Jesteśmy razem już prawie pół roku. Na pewno jest jej trudno, bo ja cały czas przerabiam tamten związek. To musi być potworne dla kogoś kto ma czystą kartę, żeby być z kimś, kto mimo wszystko wraca myślami do swojego trzydziestoletniego związku. Podziwiam ją za to, że mimo wszystko jest ze mną.
Bliższa jest Ci Polska, czy Francja, w której spędziłeś ostatnie 30 lat życia?
Przez ostatnie miesiące zdałem sobie sprawę, że moim krajem jest jednak Francja. Tam żyłem prawie dwa razy dłużej, chociaż teraz moje życie osobiste i plany związane z pracą są w Polsce. Myślę, że będę żył trochę tu i trochę tam. Zaplanowałem sobie, że Boże Narodzenie spędzimy z Kingą we Francji. Mam mieszkanie pod Alpami, blisko Lyonu, w miejscu, gdzie jest czyste powietrze, czego brakuje w Warszawie.
A czy udało już Ci się porwać Kingę na randkę do Paryża, czy Paryż jest jednak trochę przereklamowany?
Do Paryża jeszcze jej nie zabrałem, ale mam w planach, by go jej pokazać, bo to naprawdę wspaniałe miasto. Już wiem nawet do jakich restauracji pójdziemy. Natomiast byliśmy wspólnie w kilku innych równie pięknych zakątkach Francji.
Jak się dogadujesz ze swoim szwagrem Radkiem Majdanem?
Radej jest super gościem i bardzo rodzinnym człowiekiem. Miło mi się patrzy na ich relacje. Cieszę się, że Małgośka jest z takim facetem. Jest świetnym mężem i fantastycznym ojcem.
Rozmawiała Martyna Rokita