„To co stało się Dorocie i wszystkim innym kobietom, które straciły życie, bo zaszły w ciążę w Polsce, może dotknąć każdej z nas. Bezpośrednio albo pośrednio. Ty, twoja córka, wnuczka, mama, przyjaciółka, ciotka może mieć pecha. (…) Pecha, że trafi do szpitala, w którym lekarze nie zareagują na czas, bo skupiają się na płodzie, a nie kobiecie, której życie w wyniku powikłań, które się zdarzają jest poważnie zagrożone. Nie skupiają się na jej życiu, nie podejmują decyzji o jej ratowaniu”. Tak swój wpis rozpoczęła Tatiana Okupnik. Piosenkarka odniosła się do sytuacji, które coraz częściej zdarzają się w polskich szpitalach. Izabela z Pszczyny, Agnieszka z Częstochowy, Marta z Dąbrowy Górniczej, Dorota z Nowego Targu - to ciche bohaterki jej wpisu. Każda z nich miała być ostatnia. O każdej z nich powoli zapominamy, szum opada i nic się nie zmienia.
Tatiana Okupnik przeszła poronienie. „Trafiłam na lekarzy i pielęgniarki, którzy wiedzieli, że trzeba działać"
Piosenkarka wyznała, ze sama była w podobnej sytuacji. Przeszła poronienie chybione, wymagała natychmiastowej interwencji lekarzy, bo organizm w jej sytuacji sam nie poradziłby sobie. Jak twierdzi, pomoc dostała, bo miała szczęście trafić na lekarzy, którzy nie przyjmują wyczekującej postawy.
Przypomnijmy, ze w wypadku ciężarnej Doroty właśnie w ten sposób zareagowano. Jak informował mąż kobiety, lekarze do końca dawali nadzieję na uratowanie dziecka, nie informując o zagrożeniu życia matki. - Nikt nie dał nam wyboru ani szansy na uratowanie Doroty, bo nikt nie powiedział nam, że jej życie jest zagrożone. Nikt nie wspomniał o tym, że można wywołać poronienie i ratować Dorotę, bo szanse na przeżycie dziecka są nikłe – powiedział Gazecie Wyborczej pan Marcin, mąż zmarłej Doroty.
Gwiazda podkreśla, że jest dowodem na to, że mimo panującego prawa kobietom można w takiej sytuacji pomóc: ”Moje doświadczenie pokazuje, że w kraju, który ma chore przepisy, w którym religia miesza się w politykę, medycynę, edukację można nadal pomagać kobiecie, której ciąża nie rozwijała się prawidłowo. (…) ja miałam szczęście. Mogłam wrócić do moich dzieci, być dla nich nadal Mamą, a moje ciało nie zostało okaleczone”. Po chwili dodaje jednak szczerze: „Tego szczęścia nie miało wiele kobiet, których bliscy odwiedzają je na cmentarzach”.
Tatiana Okupnik wspomina napiętą atmosferę w szpitalu.
Aktorka wspomina, że gdy zgłosiła się do szpitala, od razu dało się wyczuć ciężka atmosferę. "Pamiętam atmosferę podczas przyjęcia, w trakcie wywiadu. Napięcie, kiedy powiedziałam, że jestem w szpitalu, ponieważ doszło u mnie do poronienia chybionego”. Gwiazda przyznaje, że procedury trwały długo, kilkakrotnie sprawdzano dane w komputerze, wielokrotnie zadawano te same pytania: „Personel, podkreślał, że musi dokładnie udokumentować przypadek. Mówili o atmosferze, która nie pomaga w pracy, mówili o rejestrze ciąż, mówili o chorych zapowiedziach inwigilowania pacjentek, ale zajęli się mną, bo byłam w potrzebie i byłam w szpitalu!”
Piosenkarka przypomina, że aborcja ratująca życie jest w Polsce legalna.
Tatiana Okupnik zwróciła się do lekarzy, którzy przyjmują wyczekującą postawę w warunkach zagrożenia życia matki: „Wy, którzy nas nie ratujcie przestańcie się zasłaniać wyrokiem TK w sprawie aborcji, niewygodnymi przepisami, nerwową atmosferą" i wprost zadała niezwykle wymowne pytanie: o to, czy każda kobieta, która ma zgłosić się do polskiego szpitala w zagrożonej ciąży, powinna wcześniej spisać testament. Jednocześnie gwiazda potwierdziła, że stanie murem za każdym lekarzem czy pielęgniarką, którzy pomagają kobietom w tak trudnej sytuacji.