Mogłem zginąć na huśtawce

2009-12-14 6:40

Któż nie zna Przemysława Babiarza (46 l.)? To jeden z najbardziej cenionych i lubianych polskich komentatorów sportowych. Dziennikarz tylko nam opowiada o swoim życiu.

Dzieciństwo to radosny i barwny okres mojego życia. Miałem szczęście, bo rodzice byli w stanie stworzyć mi takie warunki. Miałem wspaniałą mamę, dwie babcie i tatę, który też się nami zajmował. Ojciec pasjonował się sportem. Gdy wracał z pracy, szliśmy grać w piłkę.

Gdy byłem małym chłopcem, chodziliśmy na narty. Jeździliśmy po ciemku, bo te nasze "stoki" oświetlało zaledwie kilka latarni. W Przemyślu, z którego pochodzę, pagórków do zjeżdżania nie brakowało. Były tam trzy nieduże bloki położone na górce. Dookoła każdego z nich urządzaliśmy różne zabawy. Wokół jednego grało się w kapsle, wokół drugiego robiliśmy wyścigi w bieganiu, trzeci był idealny do zabawy w chowanego. Obok bloków były działki, górka i lasek. Z górki zjeżdżaliśmy na tym, co kto miał. W lasku paliliśmy ogniska, a do ogródków wkradaliśmy się po marchewki czy jabłka.

Obok boiska znajdowała się huśtawka z poręczą. I to właśnie z nią wiąże się jedno przykre wspomnienie. Pewnego razu, gdy miałem 11 lat, wykonałem taką skomplikowaną ewolucję. Chciałem ją powtórzyć i pokazać koledze, ale gdy skoczyłem i chciałem złapać się poręczy, wyślizgnęła mi się z rąk... Grzmotnąłem nie na żarty. Mogło się to dla mnie skończyć wręcz tragicznie. Kiedy z trudem doszedłem do domu, nie mogłem skojarzyć, jaki jest miesiąc. Był rok szkolny, a mnie wydawało się, że są wakacje. Dopiero po kilkunastu godzinach odzyskałem świadomość.

Ze wzruszeniem wspominam święta Bożego Narodzenia. W niewielkim mieszkaniu rodziców w Przemyślu było tak mało miejsca, że aby zmieścić choinkę, trzeba było przestawiać meble. W wannie pływał karp, a w powietrzu unosiły się zapachy przygotowywanych potraw. Po wieczerzy wigilijnej rodzice, moja siostra Marta i ja przechodziliśmy do pokoju, gdzie stała choinka, pianino i czekały prezenty. Śpiewaliśmy wspólnie kolędy, a potem szliśmy na pasterkę. Od tamtej pory do dziś hitem dla mnie jest "Wśród nocnej ciszy". Gdy zastanawiam się, czy pójść na pasterkę, to do wyjścia z domu przekonuje mnie właśnie ta kolęda, która najczęściej jako pierwsza śpiewana jest w katedrze w Przemyślu.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają