Przez ostatnich 40 lat zagrała tylko jedną rolę. Historia Jadwigi Barańskiej zdaje się jednak potwierdzać zasadę, że nie liczy się ilość, a jakość. Rola w filmie „Noce i dnie” zapewniła jej bowiem stałe miejsce w historii polskiego kina. Nie byłoby jednak tego sukcesu, gdyby nie miłość do reżysera Jerzego Antczaka.
Druga szansa
Poznali się już w łódzkiej szkole filmowej, gdzie Jerzy zasiadał w komisji egzaminacyjnej. To przez niego Jadwiga nie dostała się na wymarzone studia, a on sam przekonywał, że Barańska nie ma szans na aktorską karierę. Nie mógł się bardziej mylić! Po latach przyznał zresztą: „Na szczęście dostała się za drugim razem, bo co ja bym bez niej robił w życiu.” Mimo niefortunnego rozpoczęcia znajomości, z czasem połączyło ich jednak uczucie. Pobrali się w 1956 r., choć pierwsze lata małżeństwa upływały im bardzo pracowicie. Z czasem coraz częściej zaczęli pracować razem, tworząc niezwykle udany duet aktorsko-reżyserki.
Dzieło życia
Ich największym wspólnym dziełem okazał się film „Noce i dnie”, który swoją premierę miał w 1975 r. Nie byłoby jednak tego sukcesu gdyby nie Jadwiga. To ona długo namawiała męża, by zekranizował wybitną powieść Marii Dąbrowskiej. Gdy Jerzy wreszcie odważył się podjąć tego trudnego zdania, niewielu wierzyło, że im się uda.
Sama prac nad scenariuszem zajęła trzy lata, a realizacja kolejne dwa. W wielkiej produkcji wystąpiło kilkuset aktorów i tysiące statystów, a budżet produkcji przekroczono kilkukrotnie. Potężny wysiłek zwrócił się jednak z nawiązką: film zza żelaznej kurtyny podbił Hollywood, a w 1976 r. nominowany został do Oscara. Amerykańscy krytycy rozpływali się przede wszystkim nad Barańską w roli Barbary Niechcic. Dzięki niej aktorska kariera Barańskiej wreszcie mogła nabrać tempa. Stało się jednak inaczej.
Wszystko dla rodziny
Sukcesy jej męża coraz mniej podobały się ówczesnej władzy. Reżyser postanowił więc wyemigrować do USA. Dla aktorki wyjazd oznaczałby jednak koniec kariery, która dopiero nabierała tempa. Musiała więc podjąć niełatwą decyzję. Postanowiła jednak towarzyszyć mężowi. „Poczułam, że mam dług do spłacenia wobec bliskich – wyznała w jednym z wywiadów. „Wcześniej to oni robili wszystko, bym nie schodziła ze sceny (…). Nagle zrozumiałam, że to nie granie jest najważniejsze, ale rodzina”. Do dziś przyznaje, że nigdy nie żałowała tej decyzji.
Para siły na planie filmowym połączyła jednak jeszcze dwukrotnie – to Jadwiga napisała scenariusz do „Damy Kameliowej”, którą wyreżyserował mąż w 1994 r., a kilka lat później pracowali też wspólnie nad filmem „Chopin. Pragnienie miłości”. Gdy w 2015 r. podczas Festiwalu Filmowego w Gdyni „Noce i dnie” zostały ogłoszone najlepszym filmem 40-lecia, aktorkę zaś nagrodzono Diamentowym Lwem, nie mogli wymarzyć sobie lepszego prezentu z okazji 60. rocznicy ich ślubu, którą obchodzili cztery lata temu.