Jarosińska to kolejna osoba z polskiego showbiznesu, która nie wstydzi się mówić o tym, co sobie poprawiła.
- Nigdy nie negowałam zabiegów upiększających. Mam taką mimikę twarzy, że muszę czasami coś w sobie poprawić. Pamiętam, gdy jeden z reżyserów powiedział mi, że nie może się skupić, bo cały czas patrzy na moje marszczące się czoło. Od tej pory, jeśli trzeba, chodzę na zabiegi botoksowe - powiedziała.
- Wiadomo, że jak mi będzie wszystko opadać, to poprawią mi to lekarze - dodała Jarosińska. Czy ktoś ma jeszcze jakieś pytania?
Jest w takich wyznaniach pewien niezdrowy eksibicjonizm. Nam jakoś nadal daleko do opinii Jacykowa, że wsztrykiwanie botoksu jest takim samym zabiegiem higienicznym jak mycie zębów.