"Super Express": - Długo zastanawiała się pani, czy przyjąć propozycję Telewizji Polskiej?
- Propozycję dostałam na przełomie września i października. Oczywiście, radziłam się najbliższych, głównie męża i siostry. Zawsze jednak ostateczną decyzję podejmuję sama i kluczową rolę odrywa tu intuicja. W pierwszej chwili obawiałam się, że nie pasuję do tego rodzaju show, że to zbyt duże wyzwanie. Przekonała mnie jednak idea promowania hasła "budowanie mostów", które towarzyszy tegorocznej Eurowizji. Bardzo ważną częścią mojej obecnej działalności jest przełamywanie barier, łamanie stereotypów, pokazywanie ludziom, że warto walczyć i pokonywać przeciwności losu. Taką postawę będę promować także w Wiedniu.
- W 2003 r. brała pani udział w preselekcjach do Eurowizji razem z Varius Manx. Wtedy się nie udało.
- Byłam rozczarowana, bo bardzo chcieliśmy pojechać na Eurowizję. Narzuciliśmy sobie dużą presję. Dziś jestem w innym miejscu. Cieszę się tym, co mi życie niesie, ale nie tracę energii na niepotrzebny stres.
- Chęć wyjazdu na Eurowizję deklarowały w tym roku Doda i Edyta Górniak. Nie boi się pani porównań?
- Nie, bo nie ma tu mowy o jakiejkolwiek konkurencji. Obie panie szanuję i kibicuję ich przedsięwzięciom. Dla każdego jest miejsce i każdy ma swoją rolę do spełnienia.
Zobacz: Aneta Kręglicka dała kosza Tuskowi!
- W Internecie zawrzało. Nie było trzeba długo czekać na pierwsze krytyczne komentarze, niektórzy nawet śmieją się z pani niepełnosprawności...
- Nie zajmuje mnie to wcale. Oczywiście mam świadomość istnienia tego zjawiska i dobrze wiem, że każda aktywność naraża na niewybredne komentarze. To jest ciemna strona wolności słowa. Na szczęście jest bardzo wielu ludzi, którzy wspierają mnie i kibicują, oni są dla mnie ważni. Otacza mnie tak dużo dobrej energii, że złośliwości nie są mi straszne. Jeśli ktoś poznał i wygrał w życiu z prawdziwym cierpieniem, trudno urazić go byle czym.
- Czego pani życzyć w związku z udziałem w konkursie?
- Siły spokoju.
Polecamy: Jarosław Kaczyński: Tusk szuka przyjaciela w Putinie, a Komorowski w Janukowyczu