- Jak to się stało, że dostała pani pod opiekę najpiękniejszy sekret?
- Chyba ten sekret sam mnie wybrał... (śmiech).
- Pani Moniko, czy my nie kochamy siebie?!
- Myślę, że nie zawsze i to... zadziwiające, czasem im kobieta piękniejsza, tym kocha siebie mniej. Drobne problemy z wyglądem nabierają rangi problemu. Akceptujmy swoje ciało, pokochajmy się z tymi małymi wadami, które mamy. Zauważajmy swoje walory. I pamiętajmy, że ciało to jedynie część całości. Wiem, że to równowaga, do której trzeba dojrzeć.
- A jeśli nie kochamy siebie, to dlaczego?
- Myślę, że w dużej mierze to zasługa świata mediów, które skupiają się głównie na wizerunku człowieka, bardzo go ujednolicając. Czujemy więc presję dążenia do tzw. doskonałości, zabijając swoją tak cenną indywidualność i zapominając, że to, co najważniejsze, jest w środku, a nie na zewnątrz. Sama byłam ofiarą takiego myślenia. Pamiętam swoje życie sprzed wypadku. Mimo że nie miałam widocznych braków w urodzie, byłam skupiona na wyglądzie i miałam kompleksy.
- Jak pani kocha teraz siebie, tak w zwyczajny sposób, codziennie?
- Lubię spokojnie podchodzić do siebie, do życia. Unikam napięcia i staram się nie ulegać presji gonitwy za lepszym jutrem. Lubię spokojnie wypić kawę, zjeść posiłek czy przeczytać książkę. Skupiam się na tym, by widzieć wokół siebie jak najwięcej piękna i cieszyć się nim. Tak układam sobie plan dnia, by mieć czas na wyciszenie. A kiedyś wydawało mi się, że w taki sposób marnuję czas.
- Co chciałaby pani, aby stało się po tej akcji z pani sekretem?
- Był okres, po wypadku, gdy żyłam w wielkim przygnębieniu, ale już nie obrażam się na świat... To wymagało i czasu, i pracy, ale wróciłam do ludzi, zaczęłam ponownie kochać świat i siebie. Dziś jestem przykładem tego, że nasza pozytywna energia do nas wraca. Chciałabym, aby po akcji "Sekrety życia" było w nas po prostu więcej tolerancji i spokoju, abyśmy częściej uśmiechali się do siebie w lustrze i do siebie nawzajem.