Nie od dziś wiadomo, że nadzieja umiera ostatnia. Dlatego Monika z dużą dozą optymizmu patrzy w przyszłość. Choć nie oczekuje cudu, wie, że jeszcze nie wszystko stracone.
- Wierzę w to, że jest szansa na pełne wyzdrowienie. Przez te wszystkie lata nic się nie zmieniło, jeśli chodzi o mój stan fizyczny, ale mnóstwo zmieniło się w mojej głowie i to jest najważniejsze. Medycyna cały czas idzie do przodu, zawsze jest szansa, dopóki w to wierzymy - mówi Kuszyńska.
Okazuje się, że nawet w tak wydawałoby się dramatycznej sytuacji, jaką jest paraliż, można dostrzec jaśniejszą stronę życia. Monika dzięki swoim doświadczeniom odkryła nowy i dotąd niedostrzegalny dla niej sens w karierze wokalistki.
- Po wypadku nie myślałam, że ktoś będzie chciał mnie jeszcze słuchać - tłumaczy Monika. Na szczęście to się zmieniło. Dzięki wsparciu bliskich, wsparciu fanów wokalistka wróciła na scenę.
- Najważniejsze jest to, kiedy człowiek czuje, że jest potrzebny innym. Kiedy ludzie przychodzą na koncerty i mówią mi ciepłe słowa, że to, co robię, jest dla nich ważne. To doświadczenie być może wyszło mi na tyle na plus, że mam do powiedzenia coś innego niż wcześniej i czuję się bardzo potrzebna - opowiada Monika.
Wypadek z 2006 roku, w wyniku którego Monika Kuszyńska została sparaliżowana od pasa w dół, to już tylko złe wspomnienia. W zeszłym roku gwiazda stanęła na ślubnym kobiercu z saksofonistą Kubą Raczyńskim. Cichy ślub w Łodzi odbył się w sierpniu.