Monika Kuszyńska, dawna wokalistka zespołu Varius Manx od 10 lat jest przykuta do wózka inwalidzkiego. Doznała złamania kręgosłupa na skutek wypadku, w którym uczestniczyła z członkami grupy, w tym z Robertem Jansonem. Ciągle szuka sposobu na wyleczenie poważnego urazu. Okazuje się, że piosenkarka interesuje się różnymi eksperymentalnymi formami terapii. Niedawno była w Moskwie, gdzie poddała się zabiegowi wstrzykiwania komórek macierzystych.
Pojawiło się nowe światełko w tunelu. Rewolucyjna metoda leczenia córki Ewy Błaszczak, wszczepienie symulatora rdzenia kręgowego, może być również nadzieja dla Kuszyńskiej. - Trwają wciąż badania pacjentów z uszkodzonym rdzeniem kręgowym i ze wszczepionym stymulatorem. Wyniki są na razie tajne - zdradza "Rewii" profesor Wojciech Maksymowicz, odpowiedzialny za operację Oli, córki aktorki.
- Monia przygląda się tej sprawie - mówi mąż wokalistki. - Nie ukrywam, że także dlatego, że przyjaźnimy się z Ewą Błaszczyk i znamy losy jej córki. Może przyjdzie taki moment, że żona zdecyduje się na stymulator. Ale to wymaga badań, konsultacji. A przede wszystkim to ona musi postawić kropkę nad i - zdradza ukochany Kuszyńskiej.
Mamy nadzieję, że niebawem naukowcy opatentują skuteczny sposób, by pomagać chorym takim jak Ola Janczarska, czy Monika Kuszyńska.
Zobacz: Monika Kuszyńska zdradza "Super Expressowi": Chcę być mamą