- Złota rybka chce podarować wam życzenie. Cofnie was w czasie, przywróci program w telewizji i popularność, a w zamian oczekuje tylko codziennego wstawania o czwartej rano. Wchodzicie w to jeszcze raz?
Monika Luft: - Ta złota rybka ma, jak widzę, nie tylko doskonałą pamięć, ale do tego wertuje programy telewizyjne.
Krzysztof Dużyński: - Dużo ludzi wstaje codziennie o tej porze. Ważniejsze jest to, że sami jesteśmy sobie sterem, żeglarzem i okrętem. Z całym wynikającym z tego ryzykiem.
- Sporo osób po stracie prestiżowej pracy zaczyna mieć ogromnego doła, popada w depresję. Nie chcą iść do przeciętnej roboty, bo przecież byli gwiazdami. Czy po odejściu z telewizji przerabialiście takie rozterki?
M.L.: - Mam chyba gorszą pamięć niż owa złota rybka, bo takich rozterek nie pamiętam. Za to bawi mnie, że do dziś zdarzają się osoby, które mówią: "O, pani Moniko, chyba pani w telewizji ostatnio nie było? Urlop?".
K.D.: - Dość szybko odnaleźliśmy się w pasji, która nas połączyła, czyli w kinie. Naszą codziennością stała się promocja filmów. Monika już nie robiła rozmów z gwiazdami, ale wspólnie zaczęliśmy myśleć, co może zainteresować polskich widzów.
- Krzysztofie, zająłeś się nawet produkcją filmową.
K.D.: - Tak, próbowałem, jeden film nawet uruchomiłem, ale okazało się, że z równą przyjemnością mógłbym pływać w basenie z piraniami. Wybrałem siedzenie na leżaku przy brzegu i patrzenie, jak pływają tam inni.
- Nim stała się pani gwiazdą, życie pisało różne scenariusze. Lepiej być osobą publiczną czy być sobą?
M.L.: - Osoba publiczna niekoniecznie dobrze mi się kojarzy... Ale faktycznie scenariusze bywały różne. Kiedyś wygrałam casting na prowadzącą "MTV Mexico". Kuszące. Jednak wybrałam powrót do Polski i była to zdecydowanie właściwa decyzja. Pracy w TVP nie wspominam źle, bo na szczęście nie ograniczałam się do zapowiadania dobranocek. Gdyby tak było, nie wytrzymałabym ośmiu lat.
- Grała pani w kilku filmach, m.in. w serialu "Noce i dnie" czy filmie "Nie będę cię kochać". Wygląda pani świetnie, pięknie się uśmiecha. Czy odejście z telewizji nie było posunięciem egoistycznym? A dawni fani, co z nimi?
M.L.: - Spędzają mi sen z powiek, ale jakoś daję radę.
- Od kilku lat zajmujecie się końmi arabskimi.
M.L.: - Co więcej, zajęliśmy się tym, zanim to było modne. Dzięki temu udało mi się być na Bliskim Wschodzie w miejscach, do których zwykle nie docierają turyści.
K.D.: - Z dużą intuicją zainteresowaliśmy się tym tematem dobrych parę lat temu. Prowadzimy portal tematyczny. Monika jest świetnym redaktorem, może powinniśmy dołączyć pismo.
- Powrót do telewizji?
M.L., K.D.: - Cha, cha, własny program o koniach, czemu nie!