Monika Miller przeżyła horror podczas przeszczepu włosów! "Słyszałam, jak wycinają mi skórę"

2022-08-10 7:30

Monika Miller ostatnio otworzyła się i opowiedziała o życiu z dwiema nieuleczalnymi chorobami. Słynna wnuczka byłego premiera Leszka Millera nie tylko cierpi na fibromialgię, powodującą m.in. chroniczne bóle, ale także kłopoty z motoryką przełyku. Efektem są np. częste wymioty... Miller, choć nie może zostać wyleczona, stara się przynajmniej łagodzić objawy. Właśnie przeszła przeszczep włosów! Przyznawała, że nie był to zbyt przyjemny zabieg.

Monika Miller

i

Autor: AKPA/Gillert

Monika Miller szczerze o życiu z fibromialgią. Przeszła przeszczep włosów!

Monika Miller ma poważne problemy ze zdrowiem! Wnuczka byłego premiera, Leszka Millera, otworzyła się na temat swoich dolegliwości. Jedną z nich jest fibromialgia, czyli przewlekłe zapalenie tkanek miękkich. Schorzenie może powodować nie tylko intensywne zmęczenie u pacjenta, ale również chroniczne bóle mięśniowo - stawowe. Znana z dosyć kolorowego i lekkiego stylu życia Miller postanowiła więc poważnie podejść do leczenia.

Tym bardziej, że późne odkrycie swojej przypadłości przypłaciła kolejną - nieuleczalną. Choć Monika Miller nie była skora, aby obszernie dzielić się szczegółami dotyczącymi tego, na jaką konkretnie chorobę cierpi, wyjawiła, że powoduje ona m.in. spore kłopoty z motoryką przełyku. Celebrytka miała m.in. nie móc powstrzymać wymiotów podczas codziennych czynności. Straszne!

Ze względu na swoje dolegliwości Monika Miller zaczęła też tracić włosy. Aby kompletnie nie wyłysieć, zdecydowała się więc na koszmarnie drogi zabieg przeszczepu włosów. Teraz na swoim koncie na Tik Toku Miller opowiedziała o swoich przeżyciach w gabinecie lekarskim. Poniżej przeczytacie, jak relacjonowała horror, jaki przeszła!

Metoda, którą wybrał mój lekarz, nazywa się FUT, czyli wycinają ci pasek skóry razem z cebulkami z tyłu głowy. Tak, zostaje po nim blizna, ale jest niewidoczna, jeżeli lekarz wie, co robi. Podczas całej operacji byłam jak najbardziej przytomna. Na początku dostałam "głupiego jasia", potem zrobili mi zastrzyk taką wielką strzykawką z tylu głowy. To była jedyna rzecz nieprzyjemna, że słyszałam, jak wycinają mi skórę, a potem zszywają - relacjonowała zabieg przeszczepu włosów Monika Miller. Musiała się go podjąć, bo ze względu na chorobę zaczęła...łysieć.

Czułam tylko ucisk z tyłu głowy. Później wzięli ten kawałek skóry z cebulkami, pocięgli go na takie małe kawałeczki i zaczęli wyciągać wszystkie cebulki pojedynczo. (...) Trzy dni później mogłam zdjąć bandaż. To po to, by moja głowa nie spuchła za bardzo i żeby żadna z włożonych cebulek, które były wkładane przez cztery godziny, nie wypadła - opisywała swoje przejścia na Tik Toku Monika Miller. 

Co teraz robi Monika Miller? #HOT
Sonda
Czy przechodziłeś/aś zabieg przeszczepu włosów?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki