Monika Richardson zaskoczyła ostatnio nowym wizerunkiem. Dziennikarka, która dotąd nosiła raczej klasyczne cięcia w kolorze blond, przeszła metamorfozę. Nowa fryzura jest bardzo twarzowa, jednak bardziej konserwatywnych fanów mogła mocno zszokować. Kobieta ma króciutkie włosy, w niekonwencjonalnym fioletowym kolorze. Tu nie było żadnych półśrodków, przemiana na całego. W sieci aż zawrzało od komentarzy. Internauci są, jak zwykle zresztą, podzieleni. Okazuje się jednak, że prezenterka zupełnie nie zważa na to, czy komuś się teraz podoba czy nie. Dała temu wyraz w mocnym wpisie na Instagramie.
Monika Richardson o nowej fryzurze: "Nie, to nie był wypadek"
"Nie, to nie był wypadek. Nie, nie zrobiłam tego, żeby „zaistnieć”, bo już istnieję. Nie, nie mam kryzysu wieku średniego. Mam w głębokim poważaniu, czy to wypada i czy to przystoi. I nie, nie próbuję i nie chcę być podobna do nikogo. Taka jestem dzisiaj, świadomie i odpowiedzialnie i owszem, można zostawić ze mną dziecko, dalej nie biorę narkotyków, nie jeżdżę po pijaku i nie angażuję się w ryzykowne zachowania seksualne. Po prostu zmieniam kolor włosów"
Jak widać dziennikarka, nowa fryzurę wybrała z rozwaga, nie był to wypadek przy pracy. tak chciała wyglądać i takie włosy sobie zafundowała. Dodatkowo wyraziła rozczarowanie, że zrobił się z tego taki szum. "Myślałam, że może nie będzie trzeba, ale wygląda na to, że #takimamyklimat i wszystko musi być tłumaczone dużymi literami". Naprawdę liczyła na to, że takie "szaleństwo" przejdzie bez echa?