Monika Richardson snuje refleksje nad wielkanocnym zajączkiem i różowym Buddą. Mówi o śmierci i Jezusie. Co powiedziała?
Monika Richardson poczuła ducha Świąt, ale na swój sposób. Celebrytka pokazała na swoim koncie na Instagramie mieszankę nietypowych dekoracji. Widzimy tam i świeczkę, i wielkanocnego zajączka i... małego różowego Buddę. Gwiazda na tym nie poprzestała. Podzieliła się też refleksjami na temat życiowych błędów oraz... Jezusa. Jak się okazało, podejście Moniki Richardson do Świąt Wielkanocnych nie jest tradycyjne. "Z cyklu: #panuboguświeczkę" - zaczęła żartobliwie celebrytka, a potem pisała: "Święta mają sens w spotkaniu z rodziną, we wspólnym czasie, wspólnym gotowaniu, w rozmowach. Ale że ktoś umarł za mnie - nie czuję. Nie zrozumcie mnie źle, mam ogromne współczucie dla Jezusa. Wiem, że był taki ktoś, wiem że był dobry. Czuję jego cierpienie i czuję, że cierpiał i umarł bez winy". Monika Richardson w dalszej części wpisu stwierdziła nieoczekiwanie, że śmierć jest... przereklamowana.
"Ale widzicie, śmierć nie ma dla mnie większego znaczenia. Cykl życia nigdy się nie kończy"
"Ale widzicie, śmierć nie ma dla mnie większego znaczenia. Cykl życia nigdy się nie kończy i w tym sensie, nigdy się nie zaczyna. Wielkanoc to symbol nowego życia, wiem, ale co było nie tak ze starym? Jesteśmy zbudowani z naszych błędów, potknięć, nie możemy i nie powinnismy się ich wypierać. Po co? Żeby jeszcze raz iść tą samą drogą, tak samo głupi i ślepi?" - filozofowała. W końcu jednak doszła do wniosku, że pora zakończyć te dumania. "No dobrze, może to nie miejsce na takie rozkminy. Miejcie się dobrze i bądźcie dobrzy dla siebie. Fajnie, że tu jesteście. Wasza M." - zakończyła Monika Richardson.