W naszym kraju bardzo łatwo zostać ofiarą hejtu. Oczywiście z internetową nienawiścią przede wszystkim muszą liczyć się osoby publiczne. Aby nie podpaść, trzeba warzyć słowa i uważać na każdy czyn. Na początku lipca Robert i Anna Lewandowscy zostali przyłapani przez fotoreportera "Faktu" na niecodziennym sposobie robienia codziennych zakupów. Aby dotrzeć do oddalonego o kilka kilometrów marketu użyli helikoptera. Tak przynajmniej twierdzi kolorowa prasa. Anna Lewandowska ma na ten temat inne zdanie i postanowiła się nim pochwalić. Ania zaprzecza, że lot był po bułki. - To przecież nieprawda, że leciałam po bułki. Ja nie jem pieczywa! Nikt nie zapytał, czy może ktoś złamał nogę i była potrzebna pomoc, nikt się nad tym nie zastanowił, tylko napisał to, co chciał… - mówiła dla "Vivy". Co w takim razie kupowali Lewandowscy?
Zobacz: Zła aura Szulim się oddala, więc mama Dody zdrowieje