Muniek Staszczyk to lider zespołu T.Love. Od kilkudziesięciu lat występuje na scenie, a fani czekają na jego każdy koncert. Niestety trzy lata temu, artysta musiał zaciągnąć hamulec jeśli chodzi o swoje życie. Będąc w Londynie, doznał rozległego wylewu. Znaleziono go nieprzytomnego w pokoju hotelowym. Miał dużo szczęścia, bo krew znalazła ujście nosem, co zapewne go uratowało. - Żyłem z prędkością 250 km/h wiele lat. To była moja normalna prędkość. Żyłem szybko, nie oszczędzałem się, nie badałem się, nie chodziłem do lekarzy, bałem się lekarzy - mówił w rozmowie z Radiem Zet. Muniek spędził w szpitalu dwa miesiące i długo zmagał się z konsekwencjami wylewu.
Polecany artykuł:
Muniek nie mógł chodzić
Lider "T.Love" jeszcze długo po wylewie walczył z jego skutkami. Muzyk nie mógł chodzić, miał opuszczoną lewą stronę wargi i lekki niedowład lewej ręki. Najgorszy był okropny ból głowy. Muniek przyjmował silne leki i musiał poddać się rehabilitacji, która przynosiła efekty, bo zaczął on powoli chodzić. Dzisiaj można powiedzieć, że funkcjonuje w miarę normalnie, ale z pewnością jego organizm wciąż odczuwa skutki wylewu.
Muniek Staszczyk ma koronawirusa
Teraz artysta poinformował, że ma koronawirusa. Na Instagramie wrzucił pozytywny wynik testu. Jednocześnie odwołując wszystkie zaplanowane koncerty.
"Przepraszam wszystkich fanów zespołu Muniek i Przyjaciele, że nie możemy dla Was zagrać dziś w @zamek_reszel. Koncert został przełożony na 2 września! Ja czuje się dobrze. Uważajcie na siebie i do zobaczenia, Muniek", napisał na Instagramie.
Fani martwią się jednak o swojego idola, w końcu w jego przypadku Covid-19 może być naprawdę niebezpieczny. Na szczęście wygląda na to, że muzyk rzeczywiście czuje się dobrze, a ostatnie zdjęcie tylko to potwierdza. "Jemy późne śniadanie. Pozdrawiam wszystkich z covidowej rekonwalescencji ??", napisał.