W lipcu Muniek Staszczyk przeszedł wylew: trafił do szpitala w Londynie, a jego stan był naprawdę ciężki. Dzisiaj muzyk opowiada, że miał tylko 50% szans na przeżycie. Do formy dochodzi powoli i zapewnia, że wylew przewartościował jego podejście do wielu rzeczy.
Muniek Staszczyk o szczegółach wylewu. Pojawia się wątek alkoholu
W najnowszym wywiadzie, udzielonym miesięcznikowi „Twój Styl”, muzyk chętnie wspomina szczyt popularności. Mówi, że teraz już nie potrzebuje wspomagaczy nastroju: seksu, narkotyków i alkoholu. Ujawnił przy okazji, że lata temu dostał lukratywną propozycję pracy z… Janet Jackson.
- W latach 90. dostałem propozycję od Pepsi - miałem wystąpić w reklamie z Janet Jackson. Spotkała się ze mną pani z korporacji, której w badaniach wyszło, że jestem idolem młodzieży. Oferta? 25 tysięcy dolarów. Dzisiaj żadne kokosy, ale kiedyś? - czytamy.
Muniek ostatecznie odrzucił propozycję, bo nie chciał „sprzedać się” w reklamie.
- Pół nocy rozmawiałem z żoną w naszym dwupokojowym mieszkaniu na Żoliborzu. "Marta, jaka Janet Jackson?". Moja mądra żona odpowiedziała: "Jak tego nie czujesz, to nie rób. Nic na siłę". Czułem, że będzie mi wstyd. Dzisiaj chyba już nikt się nie wstydzi występować w reklamach? - czytamy.