- Bez wahania przyjęła pani rolę Kaśki?
- Tak. Tę postać, zresztą po castingu, przyjęłam bez wahania i z dreszczem emocji, jak jej sprostać, bo rola Kaśki to wielkie wyzwanie.
- Chyba polubiła pani swoją bohaterkę, ale to rola trudna, łatwo ją przerysować. Czego obawiała się pani przed jej zagraniem?
- Bardzo polubiłam Kaśkę. Zdawałam sobie sprawę, że ze względu ma skalę trudności zagrania tej postaci muszę najpierw sama zrozumieć, przynajmniej w pewnym stopniu, ludzi opóźnionych w rozwoju. Wiedziałam, że nie mogę się oprzeć jedynie na intuicji aktorskiej. Najbardziej obawiałam się tego, że to, co zagram, nie będzie miało nic wspólnego z prawdziwym obrazem ludzi upośledzonych umysłowo, a ja poprzez tę rolę chciałam sprawić, żeby widzowie bez obaw zbliżyli się do tych ludzi, by choć trochę ich zrozumieli. Nawiązałam więc kontakt z Domem Opieki Społecznej w Krakowie przy Piekarskiej 3. Przedstawiłam swój problem, a pani dyrektor zaprosiła mnie do udziału w zajęciach ze swymi podopiecznymi.
Patrz też: Będzie kolejny "Dom nad rozlewiskiem"
- Kaśkę gra pani wspaniale, co doceniają widzowie. Odczuwa pani ich życzliwość?
- Dziękuję za opinię. Znajomi mówią mi czasem, że widzieli, jak gram i że im się podobało. Na ulicy rzadko jestem rozpoznawana, ale rzeczywiście, te osoby, które do mnie zagadnęły, były bardzo przyjazne Kaśce i mnie.