Niemal dzień w dzień koncertuje, co niedziela zasiada w jury programu "Taniec z gwiazdami". Czasu brakuje mu nawet na spanie. Ale mimo to artysta zawsze znajduje choćby chwilę, by umówić się na pogawędkę ze znajomymi.
Pana Zbigniewa spotkaliśmy w jednym z warszawskich centrów handlowych. Elegancko ubrany czekał na kogoś. Nie minęło 5 minut, gdy u jego boku stanęła piękna blondynka. Okazała się nią Renata Zarębska, aktorka i kaskaderka.
Było widać, że dawno się nie widzieli, tak wiele mieli sobie do powiedzenia. Zasiedli w modnej restauracji z sushi i zamówili jedzenie. Doskonale czuli się w swoim towarzystwie. Nieskrępowanym śmiechom nie było końca.
Ale czas biegł nieubłaganie. Na Wodeckiego czekały kolejne zobowiązania zawodowe i przyszedł moment rozstania, mimo że jeszcze wiele rzeczy mieli do powiedzenia. Dlatego nawet kiedy pan Zbigniew zjeżdżał schodami w dół, pani Renata, stojąc na półpiętrze, wciąż mówiła do artysty.
- Zbyszek to szalenie miły i otwarty człowiek. Każdy lubi być w jego towarzystwie. Niestety, pan Zbigniew nie ma zbyt wiele czasu - zdradza "Super Expressowi" Renata Zarębska. - Ze Zbyszkiem znamy się niemalże od dziecka. Moje nastoletnie córki mówią do niego wujku...
Pani Renata zapewnia, że w jej spotkaniach z Wodeckim nie ma nic niestosownego. W końcu oboje mają małżonków.
- My się tylko przyjaźnimy i nie ma w tym nic zdrożnego - mówi. - Jak widać, spotykamy się w publicznych miejscach. Gdybym na tej znajomości chciała zrobić karierę, to pokazałabym się ze Zbyszkiem na jednej czy dwóch premierach. Ale nie o to tu chodzi, tu naprawdę chodzi o przyjaźń.
Tylko pozazdrościć takiego przyjaciela.