Choć ostatni raz Jamesa Bonda zagrał 35 lat temu, to właśnie Roger Moore wciąż pozostaje najsłynniejszym i najbardziej lubianym przez widzów jego wcieleniem. Doceniono nie tylko jego aktorki kunszt, ale także niepowtarzalny humor, jakiego dodał tej postaci. Trudno dziś sobie wyobrazić, że to ten sam Roger, który w młodości borykał się z nieśmiałością i nadwagą, z powodu, której stał się obiektem drwin.
Pierwszą lekcją życia dla 18-letniego wówczas chłopca okazała się służba w brytyjskiej armii. Przyszłość postanowił związać jednak z filmem.
W służbie jej królewskiej mości…
Brytyjski aktor nie od razu podbił Hollywood. Początkowo grywał głównie role epizodyczne. Prawdziwy przełom przyszedł dopiero w latach 60. wraz z główną rola w serialu „Święty”, czyniąc z niego obiekt westchnień milionów kobiet.
Kilka lat później zaproponowano mu, by to właśnie on zastąpił Seana Connery’ego w roli Jamesa Bonda. Po raz pierwszy Roger Moore zagrał agenta 007 w 1973 r. w filmie „Żyj i pozwól umrzeć”, wcielając się w niego jeszcze 6 razy, po raz ostatni w 1985 r. w „Zabójczym widoku”.
Bohater o wielkim sercu
Zostając nowym Bondem aktor z pewnością nie podejrzewał, że dzięki tej roli z czasem sam przyczyni się do ratowania świata, choć zupełnie inny sposób. Gdy bowiem po rozstaniu z rolą agenta 007 jego kariera zwolniła nieco tempo, Moore postanowił zacząć wykorzystywać swoją popularność, aby nieść pomoc innym. W 1983 r. podczas zdjęć do filmu „Ośmiorniczka” w Indiach na własne oczy zobaczył ogrom biedy i ludzkiego cierpienia.
Wstrząśnięty tamtejszą sytuacją, postanowił poważnie zaangażować się w działalność charytatywną, pomagając najbiedniejszym rejonom świata, ale także angażując się w walkę o ochronę zwierząt. Jego wieloletnie wysiłki doceniła sama królowa Elżbieta II, odznaczając go Orderem Imperium Brytyjskiego za działalność charytatywną oraz otrzymując tytuł szlachecki.
Pechowy kochanek
Dzięki roli Jamesa Bonda Roger Moore dorobił się wielomilionowej fortuny i stał bożyszczem milionów kobiet, od których towarzystwa aktor nigdy nie stronił. W jednym z wywiadów chwalił się nawet, że miał ich więcej niż sam Bond, co może robić wrażenie, gdyż w historii agenta 007 było ich 51! Aż cztery z nich zostały jego żonami. Powodzenie u kobiet długo jednak nie przekładało się u aktora na szczęście w miłości. Dopiero w wieku 84 lat odważył się wyznać publicznie, że w dwóch pierwszych małżeństwa padł ofiarą przemocy domowej. W 1969 r. aktor poślubił piękną Luisę Mattoli, jednak, ale i to małżeństwo zakończyło się rozwodem. Miłością życia okazała się dopiero Kristina Tholstrup, z którą Moore pozostał szczęśliwy do końca, gdy w 2017 r. przegrał walkę z nowotworem w wieku 89 lat.