- Wychodzi na to, że stał on za tym bandyckim wymuszeniem miliona złotych dla Rabczewskiej oraz nasłaniem bandytów do mnie do firmy, gdzie pracują same kobiety. Zostawiam to organom ścigania. Dziękuję policji, że nie potraktowała sprawy jako potyczki celebryckiej - mówi nam Haidar.
Wczoraj do późnych godzin wieczornych prokuratura warszawska przesłuchiwała świadków oraz samego zatrzymanego. Każdy czekał na decyzję, co dalej z producentem filmowym. Najbardziej chyba Doda, która to od kilku tygodni oficjalnie prowadzała się z Emilem S. Stworzyli zgrany duet tak biznesowy, jak i prywatny. To dla niej producent pokłócił się z reżyserem Patrykiem Vegą (40 l.) i pozbawił go praw do dalszych części hitowego "Pitbulla". Vega nie widział tam miejsca dla Dody. S. postawił na swoim, ale za reżyserem odeszła większość nazwisk związanym z kryminalnym hitem kinowym.
Sprawa Emila S. jest groźna również dla Dody. Wokalistka jest tego świadoma. Od dwóch dni udaje, że nie wie, co się dzieje. Nie odpisuje na e-maile i SMS-y, choć wiadomo, że je czyta. Może boi się, że S. pogrąży i ją w zeznaniach. A przecież nie jest tajemnicą, że do aniołków to ona nie należy. Ma na swoim koncie bójki z koleżankami po fachu, toczy się przeciwko niej sprawa o pobicie policjantów, właśnie przegrała proces z byłym chłopakiem o zniszczenie jego luksusowego auta. A w tej sytuacji niekorzystne dla niej zeznania Emila S. mogłyby ją całkowicie pogrążyć, a nawet zniszczyć jej karierę.