Wiedziałam, że nie chcę mieszkać w Wałbrzychu, miałam poczucie, że tracę tam swój czas. Chciałam mieszkać wszędzie po trochu, najlepiej za granicą. I wiedziałam, że szkoła nie jest mi do tego potrzebna...
W podstawówce byłam najlepszą uczennicą, miałam czerwone paski na świadectwach. W liceum natomiast trafiłam do klasy o profilu z językiem niemieckim. Przez to, że uczyłam się przez 9 lat tego języka, rodzice myśleli, że sobie dam radę. Okazało się jednak, że cała klasa się dokształcała, a ja byłam zielona. Przez rok miałam nawet przyspieszony kurs niemieckiego, ale nie mogłam dojść do poziomu innych uczniów.
Po wakacjach znów wróciłam do tej samej szkoły tylko z profilem ogólnym i kto był moim wychowawcą? Oczywiście pani, która mnie usadziła. Ale tym razem znów byłam najlepszą uczennicą. W ostatniej klasie postanowiłam jednak, że przepiszę się do szkoły wieczorowej. Przestałam jednak do niej chodzić, ale nie powiedziałam o tym rodzicom. Dowiedzieli się podczas matur. Zadzwonili, gdy ja byłam z koleżanką za granicą. Skłamałam, że maturę mam tydzień później. Nie uwierzyli, chcieli mnie nawet wysłać do psychologa. W końcu wróciłam do szkoły i zdałam maturę rok później.
Mam koleżankę Asię, taką najbliższą z liceum, z którą przeżyłam najfajniejsze momenty w życiu. Szalone. Zawsze miałam zapędy do modelowania i rozbierania się do zdjęć i ona była moim pierwszym fotografem. Robiłyśmy sobie różne sesje, a potem pokazywałyśmy je w szkole. Te niecenzuralne zawsze chowałyśmy do koperty. Ale na lekcji religii zabrał nam je ksiądz i zaniósł do dyrektorki. Następnego dnia wezwała nas na dywanik, nakrzyczała i zagroziła, że opublikuje je w gazetce szkolnej. "Niech publikuje, będę meeeegapopularna", pomyślałam. Niestety, nie opublikowała.
Po maturze zrobiłam zdjęcia do "CKM". Zaczęły się odzywać agencje reklamowe. Mieszkałam w Mediolanie, w Brazylii. Teraz czas na Stany. Na razie jednak zostaję w Polsce...