Wiadomość o śmierci aktorki wstrząsnęła fanami popularnego serialu muzycznego pt. "Glee". Do tragicznego wydarzenia doszło nad jeziorem Piru w Kalifornii. Gwiazda pływała łodzią razem z czteroletnim synkiem, który widział jak jego mama znika pod wodą. Ratownicy przez wiele godzin poszukiwali aktorki, jednak bezskutecznie. W poniedziałek potwierdziły się najgorsze informacje. Naya Rivera nie żyje, po blisko tygodniowej akcji poszukiwawczej wyłowiono jej ciało z jeziora. Wszyscy snuli domysły, dlaczego doszło do tragedii i czy to nie było samobójstwo. Zbadano, że w trakcie wypadku Naya nie była pod wpływem alkoholu ani narkotyków. Co się więc stało? Według oficjalnych informacji aktorka poświęciła swoje życie, aby ratować synka przed utonięciem. Wyłowiła go z wody, ale sama nie miała tyle siły, aby się uratować. Bliscy gwiazdy "Glee" wydali oświadczenie, które spłynęło do redakcji serwisu Deadline: - Opłakujemy jej śmierć, ale też celebrujemy jej dziedzictwo i wyjątkową osobowość. Naya była niezwykle utalentowana, ale jeszcze lepiej realizowała się jako matka, córka, siostra i przede wszystkim człowiek. (...) Niebo zyskało naszego pyskatego anioła.
Kora przy grobie miała wzruszający element. Co się z nim stało?