Leniwy poranek przed jednym z gdańskich osiedli nie mógł skończyć się gorzej. Adam razem z kolegą wracał z joggingu. Obaj panowie zauważyli fotoreportera robiącego im zdjęcia. I... zaatakowali go.
- To było po godzinie 10 pod domem Nergala. Robiłem mu zdjęcia, jak biega. Gdy mnie zobaczył, zaczął mnie wyzywać od skur... Nagle ruszył w moją stronę. Zacząłem uciekać. Za mną pobiegł jego kolega. Podciął mi nogi i przewrócił mnie. Zaczął mnie okładać pięściami i krzyczał, żebym oddał mu kartę fotograficzną - mówi rozemocjonowany fotoreporter.
Przeczytaj koniecznie: KONIEC ŚWIATA rozpocznie się 21 maja. PRZEŻYJE tylko 2 procent ludzi
Ale to był dopiero początek. - Broniłem się, jak mogłem. Uszkodził mi obiektyw wart ponad dwa tysiące złotych. Nagle podbiegł Nergal z kijem przypominającym bejsbola. Wymachiwał nim i krzyknął: "I co teraz, skur...?" - kontynuuje poszkodowany.
- Na szczęście zatrzymał się jakiś taksówkarz. Poprosiłem, żeby wezwał policję. Gdy Nergal z tym drugim zorientowali się, że ten kierowca wzywa funkcjonariuszy, dali nogę. Adam schował tę pałkę do rękawa i odjechał swoim autem. Ten drugi też zwiał. Wstałem i obolały pojechałem na policję. Złożyłem zeznania - dodaje fotoreporter.
Adam Darski około godziny 14 przyjechał wczoraj na komendę policji na gdańskim Przymorzu, która prowadzi dochodzenie w tej sprawie. W rozmowie z "Super Expressem" wymijająco stwierdził, że nic mu nie wiadomo o ataku na fotoreportera. - Ja nie wiem, o czym pan mówi, do widzenia - powiedział jedynie.
Zdaje się, że Darski dochodzi do zdrowia po przeszczepie szpiku kostnego, bo zaczyna wprowadzać w czyn swoje groźby. - Paparazzi i tabloidy budzą we mnie wręcz fizyczną agresję. I mają szczęście, że nadal jestem cholernie słaby... - mówił w wywiadzie dla tygodnika "Wprost".