Pierwszy pomysł na film o Ani Przybylskiej padł z ust Radosława Piwowarskiego, jej bliskiego przyjaciela i mentora. – Od kilku lat umawialiśmy się z Anią na nowy film, w którym miała zagrać główną rolę. No cóż, nie wyszło. W dniu pogrzebu – widząc rozpacz ludzi i miłość, jaką ją darzyli – zrozumiałem, że musi powstać film o niej. O zwykłej-niezwykłej dziewczynie z Obłuża, która została nie tylko gwiazdą, ale i „królową ludzkich serc" – tłumaczył reżyser. Zaczęły się już nawet poszukiwania odtwórczyni głównej roli i nagle pomysł upadł. Oficjalnie Piwowarski tłumaczył, że filmu nie będzie, bo nie chcą go najbliżsi Ani.
Tymczasem Iwona Aleksandrowska, dziennikarka pisząca o showbiznesie, na swoim blogu Szpilka Alksandrowska, podaje zupełnie inny powód rezygnacji z filmu. Jak przekonuje, rozeszło się o pieniądze. - Zabawny jest Radosław Piwowarski. Deklaruje, że chętnie nakręci film o Beacie Kozidrak, pod warunkiem, że mąż piosenkarki znajdzie pieniądze. A jeszcze parę miesięcy temu reżyser obiecywał obraz o Annie Przybylskiej. Tamten projekt rozmył się dokładnie z tego samego powodu: brak kasy. Bo, nie jest prawdą to, co pisały tabloidy, że powodem rezygnacji z filmu o Przybylskiej była niezgoda rodziny celebrytki, lecz właśnie brak kasy. Wygląda na to, że Radosław Piwowarski jest gotów zrobić film o każdym, jeśli tylko ktoś przyniesie mu worek pieniędzy. W sumie zrozumiałe, bo z finansami w polskim biznesie produkcyjnym jest naprawdę fatalnie. Ale też dobrze, że nie jest tak łatwo znaleźć fundusze na film. Dzięki temu mamy mniej gniotów na rynku, np. opowiadających o tym, że bohaterka urodziła się, zakochała i umarła. Albo urodziła się i śpiewa. Trzeba docenić wkład Piwowarskiego w jakość polskiej kinematografii – czytamy na blogu.
Zobacz też: Dawid Kwiatkowski dostał od fanów mopa i teraz marzy o studiach!