- Kim jest Ewa, którą grasz w "Szpilkach na Giewoncie"?
- Ewa jest dziwnym zwierzęciem. Kłębi się w niej mnóstwo emocji. Zresztą wszystkie postaci w tym serialu są na pozór zwykłymi ludźmi, ale każda z nich coś skrywa. Mam nadzieję, że widz to zobaczy. Myślę, że "Szpilki..." to serial o nas, o Polsce. Wydaje mi się, że jesteśmy nieco szurniętym narodem - mamy dużo przywar, ale i dobrych cech. Świetnie pokazały to seriale "Ranczo" i "Blondynka", obrazujące życie na prowincji.
- Mówiłaś w filmie góralską gwarą?
- Niestety, nie. Nie byłam na to przygotowana, nie starałam się nawet, bo według mnie to wstyd kaleczyć coś, co jest piękne. Podziwiam Małgosię Pieczyńską, która odważyła się mówić po góralsku.
- Masz małe dziecko, synka Ignasia. Kto się nim opiekował, gdy intensywnie pracowałaś?
- Mam nadzieję, że mój syn wybaczy mi nieobecność i że spędzał piękne dni z babcią, nianiami i z innymi fajnymi ludźmi. Ale nie ominęły mnie jego pierwsze słowa, zabawy. Podczas zdjęć starałam się już o 5 rano być na nogach, kiedy budził się w Zakopanem. Dzięki niemu też nieco wyluzowałam. Kiedyś, gdy oddawałam się pracy - to mogła ona trwać i trwać. Teraz mówię: "przepraszam" - i idę do domu. Usystematyzowałam moje zajęcia. Szanuję swój czas i czas innych. Myślę, że mamy rozumieją mój sposób myślenia.
- Czy po tej roli grasz już następną?
- Na razie odpoczywam. Odmówiłam też wszystkim edycjom "Tańca z gwiazdami". Nie mam potrzeby pokazywania się w tym programie. Serial "Szpilki na Giewoncie" sprawił, że z chłopczycy stałam się kobietą. Skończyłam 30 lat, mam dziecko, życie mi się przewartościowało. Nie potrzebuję fikać nogami, żeby poczuć się kobietą.
- Zrobiłaś bilans z okazji trzydziestki?
- Trzydziestka to bilans samych zysków (śmiech). Myślę, że stałam się dojrzałą kobietą, że nie zagram już dziewczynek, i że stać mnie na poważniejsze role. Więcej wiem, więcej rozumiem. Kobieta jest jak wino, im starsza, tym lepsza, a życie płata nam różne figle i daje do rąk nieoczekiwane dary. Dzięki Ignacemu nie muszę drapać pazurami, nie płaczę w poduszkę, że coś nie wyszło. Mam komfort. Umiem pracować, umiem odpoczywać. Wszystko da się pogodzić. Dzisiaj już rozumiem moją mamę, która mądrze podchodziła do swojego zawodu. Umiała wybierać. W końcu nie samą pracą człowiek żyje.
- Spotykamy się na bankiecie, po zakończeniu realizacji zdjęć do serialu "Szpilki na Giewoncie". Na nogach masz te same szpilki, w których grałaś w filmie?
- Nie, to nie te same (śmiech). Tamte, które grały w serialu, zostawiłam w szafie, bo szczerze mówiąc mam ich już trochę dosyć. Nosiłam je intensywnie.