Wielbiciele talentu aktorskiego Anny Seniuk nie podzielają tej opinii, płynącej z nadmiernej skromności pani Anny. Tę wpoiła aktorce jej matka, nauczycielka, która uważała, że zbyt liczne pochwały wypaczają charakter. Dlatego, gdy recenzenci chwalili jej córkę za sceniczne kreacje, ona była krytyczna.
Anna Seniuk przytacza anegdotę, która ilustruje metody pani Seniuk seniorki. Otóż wycinała ona z gazet wywiady z Mają Komorowską i Teresą Budzisz-Krzyżanowską i podsuwała swojej córce: "Zobacz - mówiła - oto są wybitne aktorki. Dostają poważne role, grają królowe albo inteligentki. A ty grasz kucharki w farsach".
Skutek był taki, że chociaż Seniuk zaraz po studiach dostała angaż w najlepszym krakowskim teatrze - Starym Teatrze, uważała, że nic nie umie...
- Wchodziłam na scenę i grałam "ostro", żeby ukryć to, że niczego nie umiem. Miotałam się, grałam "za bardzo" - wyznaje dziś Anna Seniuk.
Taka opinia aktorki o samej sobie jest oczywiście niesprawiedliwa. Publiczność jest najlepszym miernikiem wartości aktora, jest czuła na każdy fałsz i aktorskie skłamanie. A widzowie pokochali Annę Seniuk i za jej Madzię Karwowską z serialu "Czterdziestolatek", i za kreacje sceniczne choćby w "Peer Gyncie" czy "Pokojówkach", i za role filmowe: w "Pannach z Wilka", "Konopielce", "Bilecie powrotnym", które wcale nie wydały im się zagrane za bardzo, lecz szczerze.