Batalia o podwyższenie alimentów przed warszawskim sądem trwała prawie dwa lata. Była żona prezentera, Ewa Orłoś, zażądała od niego 900 tysięcy zł jako zaległości alimentacyjnych oraz 20 tys. zł co miesiąc.
Te kwoty przeraziły Orłosia, który po ostatniej rozprawie nie mógł wręcz do siebie dojść.
W miniony wtorek sąd uznał, że tak wysokie żądania pani Orłoś są bezzasadne. Podniósł jedynie miesięczną stawkę alimentów z 5 do 8 tys. zł.
Na ogłoszeniu wyroku pojawili się tylko przedstawiciele obu stron. Bohaterów sprawy, byłych małżonków, nie było. Widać mieli już dość wrzawy wokół procesu.
- Jestem zadowolony, że sąd zrozumiał moje argumenty i nie grozi mi bankructwo - z ulgą w głosie powiedział Maciej Orłoś w rozmowie z "Super Expressem". - Pokornie przyjmuje decyzję sądu i będę regularnie płacił alimenty, tak jak zawsze robiłem to do tej pory - dodaje.
Orłoś wyznał nam niedawno, że zawsze wywiązywał się ze swoich obowiązków. Co miesiąc regularnie przesyłał 5 tys. zł i dodatkowo opłacał dwójce dzieci szkoły i wakacje. W sumie miała to być kwota ok. 10 tysięcy miesięcznie.
Obu stronom przysługuje jeszcze odwołanie.
- Myślę, że nie będę się odwoływał - powiedział nam Orłoś.
Pani Ewa nie odbierała wczoraj telefonu. Wcześniej tłumaczyła "Super Expressowi", że ubiega się o większe alimenty, bo koszt życia zmienił się na przestrzeni ostatnich lat. Podkreśliła również, że walczy o więcej pieniędzy, bo wydaje dużo na swoje leczenie.
Maciej Orłoś z poprzedniego małżeństwa ma dwóch synów. Obecnie jest żonaty z Joanną Twardowską. Wychowują razem dwójkę dzieci, Melanię (6 l.) i Kubę (9 l.).