Ta rola i ten serial dały Gandolfiniemu międzynarodową sławę i deszcz nagród (Emmy, Złote Globy).
Bohater, którego gra, Anthony Soprano, przewodzi rodzinie mafijnej DiMeo i jest głową rodziny Soprano. Regularnie poddaje się seansom terapeutycznym u doktor Jennifer Melfi, bowiem co pewien czas ten potężny, także fizycznie, szef ulega atakom paniki, z którymi sobie nie radzi. A ulega im prawdopodobnie dlatego, że nie radzi sobie z życiem rodzinnym i zawodowym.
Przedstawienie zawodowego mafiosa, szukającego wsparcia duchowego u psychiatry (też komedia "Depresja gangstera" z 1999 r. z Robertem De Niro), to ciekawe spojrzenie na człowieka tego pokroju. Na ogół pokazuje się go jako zbira, którzy bez sentymentów rozwiązuje problemy z oponentami za pomocą pistoletu.
James Gandolfini, mimo iż starał się o rolę Soprano (jego konkurentami byli Steven Van Zandt, David Proval i Ray Liotta), był zaskoczony, że to właśnie jemu przypadła. Być może w tym zdziwieniu jest trochę aktorskiej kokieterii, gdyż tuż przed wejściem na plan zwierzył się mediom, iż uważa, że każdy boss mafii musi być słusznej wagi. A Gandolfini ma 185 wzrostu i sporą nadwagę. Waży 130 kg.
- Powinienem ćwiczyć, ale jestem za stary na takie pierdoły - mówił z rozbrajającą szczerością. - Zrzuciłem ponad 10 kilogramów do roli w "Mexican", ale ludzie nie wierzą w chudych bossów. Poza tym ja też nie jestem sobą, gdy jestem chudy.
Pierwszy odcinek "Rodziny Soprano" (prod. HBO) amerykańscy widzowie obejrzeli w 1999 roku, ostatni - szóstego sezonu - w 2007. I serial wciąż krąży po światowych stacjach tv. Nic dziwnego, że Gandolfini, jak wielu aktorów grających latami tę samą rolę, wpadł w jej pułapkę.
- Lubię Tony'ego, ale zajmuje mi 9 miesięcy w roku - mówił. - A na dodatek coraz mniej ludzi zdaje sobie sprawę z tego, że jestem aktorem, a nie szefem mafii.
Serial "Rodzina Soprano" amerykańska prasa uznała za serial dekady.
Pon., UNIVERSAL, 22.00