- Ma pan opinię kobieciarza. Czy jest tak, jak to śpiewał pan w jednej ze swoich piosenek: "Już taki jestem zimny drań i dobrze mi z tym, bez dwóch zdań"?
- Było mi dobrze, jest mi dobrze i mam nadzieję, będzie, ale nie dlatego, że jestem "zimnym draniem", tylko dlatego, że nigdy się nie nudziłem. A co do kobiet... Widocznie widziały we mnie coś, co je pociągało. Zaś cztery z nich na tyle pociągnęło, że chciały się za mnie wydać (śmiech).
- Te rozwody świadczyć mogą o tym, że już dobrze poznał pan kobiecą naturę. Uważa się pan za znawcę kobiet?
- O, na pewno nie! Nie ma takiej kobiety, która dałaby się rozgryźć do końca. Ale to dobrze, tak powinno być. To, że wróciłem do matki Olgi, potwierdza jednak, że można być blisko ideału.
- One też uważały pana za ideał - szarmancki, opiekuńczy, chętnie dający prezenty. I to jakie! Podobno jednej z byłych obiecał pan futro tylko po to, żeby wyszła z domu, kiedy będzie pan oglądał mecz. I dostała to futro!
- Nigdy niczego kobietom nie żałowałem, nie tylko swoim. Może dlatego mnie uwielbiały?
- Kiedy po dziewięciu latach rozłąki ponownie zszedł się pan ze swoją czwartą żoną, powiedział pan, że rozwód to doskonały pomysł na szczęśliwy związek. Taka recepta to chyba jednak przesada...
- No, może trochę przesadziłem. Ale widząc, jak teraz nam się układa z Renatą, myślę, że w tych związkach, w których najpierw ludzie się rozwodzą, a potem znowu schodzą, coś jest. Bardzo sobie teraz cenię moje nowe życie. W ogóle zrobiłem się bardziej rodzinny, bardziej refleksyjny. Przyczynił się do tego mój drugi wnuczek, Andrzej, którym uszczęśliwiła nas Olga. To było dość zabawne, bo wiadomość o tym, że będziemy mieli wnuka, córka przekazała nam podczas naszego weselnego przyjęcia. Tego drugiego, po latach.
- Jest pan zwariowanym dziadkiem?
- Chyba tak. Sam sobie się dziwię, że tak zwariowałem na punkcie Andrzeja. Nie wiedziałem, że obcowanie z takim małym człowieczkiem może być takie cudowne. On ma dopiero półtora roku, a już mam z nim świetny kontakt.
- Jeszcze przed ponownym związkiem z matką Olgi powiedział pan, że nadszedł czas refleksji. Czyżby jakieś podsumowania?
- Nie mam zamiaru jeszcze niczego podsumowywać, przecież wciąż jestem aktywny zawodowo i nadal się nie nudzę. Chodziło mi pewnie o to, że zacząłem inaczej patrzeć na życie. Może właśnie bardziej refleksyjnie.
- Co dla pana jest najważniejsze w życiu?
- Samo życie.
Bohdan Łazuka
Piosenkarz i aktor filmowy oraz teatralny. Zasłynął głównie z ról komediowych. Przez wiele lat był związany z warszawskim Teatrem Syrena. Występował również w kabarecie Szpak i Kabarecie Starszych Panów. Widzowie pamiętają go z filmów "Nie lubię poniedziałków", "Małżeństwo z rozsądku" czy serialu "Kariera Nikodema Dyzmy". Jest też wykonawcą wielu przebojów.