- To mieszkanie to mieszanina rzeczy nowoczesnych ze stuletnimi - mówi Andrzej Turski (69 l.). Tylko nam dziennikarz telewizyjnej "Panoramy" pokazał swoje mieszkanie. Andrzej Turski mieszka na warszawskim Mokotowie. Mieszkanie ma ponad 100 metrów kwadratowych. Przeprowadził się tu z Ursynowa w 1989 roku. - Kupiliśmy to mieszkanie wraz z moją żoną od dzielnicy Mokotów. Zosia stwierdziła, że mieszkanie w wielkiej płycie nie jest najzdrowsze ani dla niej, ani dla naszej córki oraz teściowej, która mieszkała z nami. Trochę się zadłużyliśmy i kupiliśmy je, bo było do wykupu - mówi dziennikarz. Urządzenie mieszkania zostawił żonie.
- Śmiałem się zawsze, że nie po to się ożeniłem żeby decydować o kolorze firanek. Ja uwielbiam chłodny styl skandynawski, w którym w mieszkaniu jest góra jedna roślinka. Zosia skłaniała się ku secesji. Połączyliśmy to. W mieszkaniu są zarówno stare meble jak i nowoczesny styl - opowiada pan Andrzej. W salonie uwagę przyciąga kominek. - Okazało się, że w tym pokoju jest wolny przewód kominowy, więc zbudowaliśmy kominek. To świetne źródło ciepła podczas świąt, a także we wrześniu gdy jeszcze nie grzeje centralne, a już robi się zimno oraz w maju gdy już nie grzeją, a wieczory są dosyć chłodne.
Siadam sobie wtedy w moim ulubionym fotelu i czytam - wyjaśnia Turski. W mieszkaniu kuchnia połączona jest z jadalnią, a w sypialni znajduje sie garderoba oraz mały gabinet dziennikarza. Tam też znajdują się ważne dla pana Andrzeja dwie gitary. - Jedna akustyczna, druga elektryczna . Akustyczna pochodzi jeszcze z czasów kiedy grałem, czyli z lat studenckich, a elektryczna to zachcianka. Kopia gitary Fendera. Zadzwoniłem do Zbyszka Hołdysa i zdumiałem sie, że można ja kupić za 600 złotych. Stwierdziłem, że mogę sobie zafundować taki prezent - śmieje się Turski. W sypialni na komodzie stoją również statuetki Wiktorów. - Trudno je chować, więc znalazły swoje specjalne miejsce w moim domu - mówi.