Ochroniarz, o którym mowa, to były żołnierz izraelskiej armii o imieniu Lee. Dla księżniczki pop pracuje od pół roku. I w tym czasie miał wejść w intymne stosunki z zagubioną życiowo gwiazdą.
Menedżer Britney Larry Rudolph zaprzecza jednak, jakoby ci dwoje mieli ze sobą cokolwiek wspólnego. - TO w ogóle nie jest prawda. Jest na 100 procent sama - zarzekał się Rudolph. Twierdził też, że Lee wcale nie jest bodyguardem, tylko... fotografem.
Jeśli to prawda, to Britney miałaby powtórkę z rozrywki, bo w ubiegłym roku spotykała się z napastującym ją paparazzi Adnanem Ghalibem (35 l.)