Pamiętam doskonale swój pierwszy dzień na planie. To był styczeń, kręciliśmy zdjęcia w plenerze. Miałam czapkę w kolorze swoich włosów. Kazano mi z niej szybko zrezygnować, bo nie wiadomo było, czy to czapka, czy moje włosy - śmieje się Ewa Gawryluk.
Aktorka, która w serialu "Na Wspólnej" gra swoją imienniczkę, cieszy się, że serial kręcony jest już siedem lat i wciąż podoba się widzom. - Gdy zaczynaliśmy, wszyscy byli przekonani, że to potrwa rok, góra dwa, a tymczasem jesteśmy ze sobą już siedem lat - mówi aktorka.
Gawryluk przyznaje, że lubi swoją bohaterkę, ale miewa też momenty, kiedy ta mocno ją irytuje. - Ewa wkurza mnie tym, że żyje problemami innych i nie potrafi doprowadzić do porządku swojego życia. Chciałabym, żeby miała więcej miłych i wesołych przeżyć, ale wiem, że dla scenarzystów wygodniej jest, jak w jej życiu nie jest za spokojnie - mówi Ewa Gawryluk. Aktorka zapewnia, że nigdy nie czuła, że wpada w rutynę. Wszystko zależy od tego, jak kto podchodzi do swojego zawodu.
- Nie spoczywam na laurach, każda scena jest inna do zagrania, mimo że jest to ta sama postać - wyjaśnia.
Gdy zaczynała pracę nad serialem, jej córka Marysia miała dwa latka. Mimo że mama miała dużo pracy na planie, nie dorastała na planie. - Nie musiałam być codziennie w pracy, nie ma syndromu opuszczonego przez zapracowanego rodzica dziecka pozostawianego w charakteryzatorni. Miała marzenie, żeby zagrać ze mną i tak się stało. Na szczęście nie wykazuje ochoty, by zostać aktorką. Mówię na szczęście, bo to trudny zawód w Polsce, wszystko zależy od tego, czy telefon zadzwoni, czy nie. Wciąż trzeba udowadniać, że człowiek się nadaje, że ma umiejętności - dodaje aktorka.