- Czym 3. sezon „Farmy” różni się w twoim odczuciu od poprzednich i czy jego uczestnikom udaje się jeszcze cię czymś zaskoczyć?
- Zaskoczenia są w każdej edycji, co nie jest takie oczywiste, bo już po pierwszej, a tym bardziej po drugiej miałam poczucie, że widziałam już wszystko (śmiech). Tymczasem kolejny sezon zaskoczył mnie nie raz! Muszę za to przyznać, że trochę inne miałam odczucia na temat tej serii w trakcie zdjęć, kiedy byłam z uczestnikami na planie, a trochę inne teraz, gdy oglądam odcinki. To wynika z tego, że ani ja, a ni Marcelina nie podpatrujemy uczestników na miejscu non stop, więc z wielu rzeczy nie zdajemy sobie sprawy. Wiemy, jak uczestnicy zachowują się względem nas czy podczas zadań i pojedynków, ale nie mamy pełnej świadomości, jak wyglądają ich wewnętrzne sprawy czy konflikty. Dlatego, kiedy już nowe odcinki trafiły do emisji, nie raz byłam zszokowana, widząc, jak duże są tutaj emocje między uczestnikami.
- Program testuje uczestników pod wieloma względami – począwszy od całkowitego odcięcia od świata, aż po brak podstawowych wygód. Które z wyzwań najwięcej może, twoim zdaniem, powiedzieć o charakterze uczestnika?
- Myślę, że głód. To on powoduje, że ludzie bywają doprowadzeni na skraj wytrzymałości. Często zresztą powtarzam, żeby widzowie nie oceniali tak pochopnie zachowania uczestników, ponieważ oglądają ich najedzeni, wykąpani, i rozłożeni wygodnie na ciepłej kanapie. Mówiąc szczerze, nie wiem, czy kiedykolwiek widziałam trudniejszy program, a przyglądając się temu wszystkiemu z bliska, mam jeszcze większą świadomość, jak dużym jest wyzwaniem. Ludzie, którzy się do niego zgłaszają, naprawdę mają jaja! Bardzo szanuję uczestników, którzy, mimo tych wszystkich niedogodności, zaciskają zęby i walczą o swoje, nie tracąc przy tym kręgosłupa moralnego, bo bywają i tacy, którzy w takich ekstremalnych warunkach trochę o nim zapominają, a górę zaczyna brać instynkt.
- Zastanawiałaś się kiedyś, która z tych niedogodności byłaby największym wyzwaniem dla ciebie?
- Chyba właśnie ta kwestia jedzenia. Ja, gdy jestem głodna, robię się dość nerwowa! Natomiast jeżeli chodzi o same pojedynki czy zadania do wykonania, to uwielbiam robić takie rzeczy. Kocham rywalizację, więc myślę, że bym się w tym świetnie odnalazła. Nie są też dla mnie problemem takie czynności, jak przekopanie gnoju czy nawet grzebanie w robakach lub ich zjedzenie, nie robi to na mnie wrażenia, ale myślę, że jeśli coś miałoby mnie pokonać, to właśnie głód, choć może też podziałałby na mnie mobilizująco, by jak najlepiej wykonać zadnie i zdobyć pożywienie. W końcu też o tę walkę w tym programie chodzi.
- Rola prowadzącej wydaje się idealnie do ciebie pasować - nie wszyscy widzowie o tym wiedzą, ale jesteś dużą miłośniczą ekstremalnych aktywności - motocykli, sportowych aut czy nurkowania. Skąd tak duża potrzeba adrenaliny?
- Mam to od dziecka, może dlatego, że ja zawsze byłam bardziej wnuczkiem niż wnuczką mojego dziadka (śmiech). Częściej niż lalki dostawałam od niego samochodziki czy śrubokręty. Przesiadywałam z nim w warsztacie, pomagałam w pasiece czy na polu, więc zawsze mnie ciągnęło do takich rzeczy. Ja zawsze lubiłam wyzwania i byłam bardzo aktywnym dzieckiem - reprezentowałam szkołę we wszystkich możliwych zawodach, więc od małego miałam ten dryg do rywalizacji i sportu oraz chęć podejmowania różnych wyzwań. Wydaje mi się zresztą, że to wszystko dodaje mi większej pewności przy prowadzeniu „Farmy”, bo pewnie gdybym nie miała poczucia, że wielu z tych zadań sama bym się podjęła, nie miałabym tej siły, by kierować uczestnikami i tak stanowczo z nimi rozmawiać.
- Pamiętasz najbardziej odważną rzecz, na którą się dotąd zdecydowałaś?
- Chyba trudno by mi było wskazać jedną konkretną, ale myślę też, że każdy z nas trochę inaczej definiuje to, co jest odważne czy ryzykowne. Te wszystkie aktywności, które są moją pasją, czyli motocykle, nurkowanie czy bungee, są rzeczywiście niebezpieczne, ale nigdy nie czułam, że przekraczałam jakieś swoje granice. Zdaję sobie jednak sprawę, że dla wielu ludzi już samo wejście na motocykl może być zbyt ekstremalne. Po prostu u każdego ta granica przebiega trochę gdzie indziej. Ja zawsze potrzebowałam tej adrenaliny w swoim życiu. Nie czuję, żebym robiła coś ryzykownego czy niebezpiecznego, ja po prostu spełniam swoje marzenia.
- To zamiłowanie do ekstremalnych pasji dzielisz razem z drugą prowadzącą „Farmy” – Marceliną Zawadzką. To właśnie ono pomogło wam tak szybko nawiązać nić porozumienia?
- To prawda, że bardzo się zaprzyjaźniłyśmy. Co prawda jeszcze przed programem miałyśmy okazję wpaść na siebie kilka razy na różnych eventach, nigdy jednak nie było okazji, by lepiej się poznać, więc dopiero moment spotkania na planie „Farmy” uważam za prawdziwy początek naszej znajomości. Dość zresztą zabawny, bo gdy zaczęłyśmy sobie wzajemnie opowiadać o swoim życiu, zaczęłyśmy się po prostu śmiać, gdy odkryłyśmy, że jedna w jakiś sensie opowiada historię tej drugiej. Łączy nas rzeczywiście wiele podobnych historii – czy to związanych z udziałem w konkurach miss, czy z miłością do motoryzacji, czy nawet podobnymi doświadczeniami z dzieciństwa. Tych podobieństw było tak dużo, że od razu się zakumplowałyśmy.
Emisja w TV:
"Farma", pon.-pt., godz. 20.00 w Polsacie