Korcz nie ukrywa swoich prywatnych niepowodzeń. Jednym z nich był rozwód.
- Rozstałam się z mężem - wyznawała w Internecie. - Jest to moja porażka. Moja przyjaciółka wciąż mi powtarza, że jeśli wstając rano, mogę spojrzeć sobie w oczy, to znaczy, że wszystko jest w porządku. A ja robię to codziennie. Nie twierdzę, że jestem święta. Prawda zawsze leży gdzieś pośrodku. To małżeństwo to dla mnie sprawdzian. Zdałam egzamin. Jestem kobietą monogamiczną i nie umiem swego życia dzielić na kilka domów.
Klęskę małżeństwa bardzo przeżywała. Nie zamknęła się w domu. Pracowała - grała w filmie, występowała w teatrze, zajmowała się córkami - Kasią i Anią, bywała na przyjęciach, brała udział w środowiskowych akcjach, ale widziało się, że jest spięta, nerwowa, nięchętna bliższym kontaktom z ludźmi. Cierpiała...
Ale Anna jest Lwicą. Zodiakalną, a ta astrologiczna kocica wpływa na jej hart ducha i męż- ność serca. Zły czas już za nią. Dzisiaj uroda Anny Korcz błyszczy oprawiona w miłość Pawła Pigonia.
- Nie wyobrażam sobie samotnego życia - notuje aktorka w Internecie. - Jest w nim miejsce dla mężczyzny. A poza tym chcę mieć jeszcze jedno dziecko, najlepiej chłopca. Nie z chęci posiadania syna, ale raczej z ciekawości, żeby zobaczyć, jak to jest mieć syna. Od mojej wróżki i terapeutki wiem, że będę go mieć.
Anna Korcz nie ukrywała obaw przed 40. Wszystko skończyło się lepiej, niż sądziła. Dzisiaj już nieco oswojona ze swoim wiekiem (41 l. skończy dokładnie 30 lipca br.) notuje na swojej stronie internetowej: "Podobno życie zaczyna się po 40. Dziś wiem, że to prawda...".