- Minęło siedem lat odkąd pojawiłaś się w serialu "Na Wspólnej"...
- Nie mogę uwierzyć, że to już tyle lat. Muszę jednak przyznać, że jest mi dobrze z tym, co robię, chciałabym, by to trwało jak najdłużej. Nie wyobrażam sobie, że serial miałby się skończyć. Byłby to dla mnie bardzo smutny moment, może nawet życiowa tragedia.
- Nie czułaś nigdy, że masz dosyć?
- Nie, naprawdę nigdy tak nie pomyślałam. Problem z odtwarzaniem latami jednej roli mają pewnie aktorzy profesjonalni, którzy nie chcą być zaszufladkowani, chcą grać różnorodne postaci. A mnie na Wspólnej jest dobrze. Pokochałam ludzi, z którymi pracuję, lubię przychodzić na plan. Oczywiście czasem każdemu z nas się nie chce, jest zmęczony. Ja raczej nie bywam zmęczona serialem, tylko tym, że za dużo biorę sobie na głowę.
- Jesteś pracoholiczką?
- Oj, tak. Czasami moje obowiązki mnie przerastają, ale jak już przejdzie lawina roboty, cieszę się, że ją ogarnęłam.
- Kiedyś powiedziałaś, że kończysz z graniem, bo chcesz być prawnikiem...
- Nigdy tego tak nie sformułowałam, media tak napisały, przekręcając moje słowa. Zobaczymy, co mi los przyniesie. Kształcę się wciąż w zakresie prawa, żeby nikt mi nie zarzucił, że jestem gorszym prawnikiem, mniej profesjonalnym, bo zajmuję się też czymś innym. Nie ukrywam, że podoba mi się, iż mogę dubbingować, występować, grać. Jeśli te zajęcia się skończą - mam plan B. Na razie jednak nie mam potrzeby, żeby go uruchamiać.
- Porzuciłaś śpiewanie?
- Nie. Wciąż mam próby, wciąż śpiewam, mam koncerty. Zdarza mi się śpiewać na różnych okolicznościowych imprezach.
- Masz słabość do ślubnych sukni?
- Od trzech lat jestem ich twarzą. Prezentuję je na targach ślubnych, ale nic to nie oznacza. Prywatnie nic się u mnie nie zmienia (śmiech). Na razie nie myślę o ślubie i z pewnością nie wezmę go tylko dlatego, żeby założyć białą suknię. Nawiasem mówiąc, suknie ślubne w kolorze białym już mi trochę zbrzydły.
- A wierzysz w przesąd, że założenie sukni ślubnej, nie mając zaplanowanego ślubu, sprawi, że nigdy go nie wieźmiesz?
- Wiele razy przechodziłam pod drabinami, siadałam na rogu stołu... Nie wierzę w przesądy. Gdyby to, o czym mówią, było prawdą, nadal byśmy byli poganami.
- W serialu "Na Wspólnej" grasz z dzieckiem. Czy to proste zadanie?
- Uwielbiam grać z dzieckiem. Z Maćkiem, bo tak naprawdę ma na imię nasz serialowy syn, z miejsca się dogadałam. Dziecko wymusza od aktora, który z nim gra, naturalność, bo jest nieprzewidywalne, potrafi tak zmienić scenę, że wychodzi z niej prawdziwy majstersztyk.
- A jakie masz plany na najbliższą przyszłość?
- Aplikacja, aplikacja i jeszcze raz aplikacja, a poza tym praktyki. Stawiam na prawo. Mam też nadzieję, że trochę sobie popodróżuje, że będę mogła wystartować w maratonach rowerowych. Fascynują mnie kultury odległe od europejskiej, chciałabym zobaczyć Australię, Japonię, Amerykę Południową. Tak naprawdę to nieważne, gdzie się jedzie, ale z kim. Lubię podróżować z przyjaciółmi, ale czasem lubię też samotne wypady.