Nie żyje Michał Hochman. Budka Suflera żegna legendę
W maju zmarł Jacek Zieliński z zespołu Skaldowie. Odeszli także wybitny jazzman Jan Ptaszyn Wróblewski i zdobywca Oskara za muzykę filmową Jan A.P. Kaczmarek. Niestety, w czerwcu znów gruchnęła wiadomość o śmierci legendarnego polskiego muzyka. Nie żyje Michał Hochman, który - nie bez powodu - nazywany był ostatnim polskim bardem. O śmierci piosenkarza poinformował m.in. zespół Budka Suflera, który był w znakomitych relacjach z Michałem Hochmanem. - Odszedł Michał Hochman. Mówiono o nim Ostatni Taki Bard. I słusznie. Radosny, gościnny, kochający muzykę jak mało kto. Był częścią polskiej społeczności na całym świecie. Często zapraszaliśmy Michała na swoje koncerty. Pamiętne zwłaszcza są te w Sali Kongresowej w Warszawie. Często również my korzystaliśmy z Jego gościnności w USA. Był artystą, który nie starał się za wszelką cenę zdobywać serca słuchacza. Do samego końca śpiewał i grał. Jego "Konik na biegunach" to wielopokoleniowy przebój. Żegnaj Michale - czytamy we wzruszającym wpisie grupy Budka Suflera na Instagramie.
Po artykułem prezentujemy galerię: Pogrzeb Jacka Zielińskiego - tłumy na Cmentarzu Rakowieckim
Kim był Michał Hochman? Polski Paul Anka zaczynał w bramie
Michał Hochman to w polskiej muzyce postać absolutnie nietuzinkowa. Na scenie debiutował, mając 15 lat. To on sprawił, że utwór "Konik na biegunach" stał się absolutnie nieśmiertelnym szlagierem. Nazywany był polskim Paulem Anką. Co ciekawe, Michał Hochman swoje muzyczne początki miał w... bramie. - Zespół Rhythm and Blues przyjechał do Lublina, gdzie śpiewał Bogusław Wyrobek. To był pierwszy polski zespół, który grał rock and rolla i to mnie jakoś tak zafascynowało, więc kupiłem sobie gitarę i zacząłem imitować to, co słyszałem w radio Głos Ameryki, Radio Luksemburg, to, co w czasopismach czasami widziałem: Tommy Steele, taki angielski piosenkarz, Johnny Holiday z Francji, wszyscy imitatorzy Elvisa Presleya. Postanowiłem, że może w Lublinie też powinien być imitator Presleya, i zacząłem śpiewać w bramie na Lubartowskiej jeszcze, świetna była akustyka w bramie, tam sobie podgrywałem rock and rolle - wspominał Michał Hochman cytowany przez portal teatrnn.pl.