Nie żyje uwielbiany aktor i narrator. Mężczyzna zmarł w wieku 76 lat

2024-10-09 9:24

Doc Harris nie żyje. Aktor głosowy i narrator, znany m.in. z popularnej animacji "Dragon Ball Z", zmarł w wieku 76 lat. Jak informują zagraniczne media, niedługo przed śmiercią przeszedł operację. W sieci pojawiło się wzruszające pożegnanie. "Był jedyny w swoim rodzaju" — napisał przyjaciel zmarłego aktora.

Doc Harris

i

Autor: Instagram/ianjamescorlett

Doc Harris pracował nie tylko jako aktor dubbingowy, ale również radiowiec. Swoją karierę na antenie rozpoczął pięć dekad temu. Największą popularność zdobył jako narrator w kultowej anglojęzycznej wersji animacji "Dragon Ball Z", która była emitowana na całym świecie i stała się ogromnym hitem (również w Polsce). Choć fani anime doskonale kojarzą jego głos, prawdziwe imię i nazwisko Doca Harrisa to Gilbert Auchinleck.

Według serwisu Broadcast Dialogue, Doc Harris zmarł 5 października w szpitalu w Vancouver, jednak przyczyna jego śmierci nie została ujawniona. Wiadomo, że miesiąc wcześniej przeszedł drobną operację.

Głos Doca Harrisa stał się ikoniczny, zwłaszcza dzięki frazie "następnym razem w Dragon Ball Z", którą wygłaszał pod koniec każdego odcinka. W roli narratora pojawił się w ponad 200 odcinkach serialu. Jego głos można było również usłyszeć w innych kreskówkach, grach wideo, a nawet w epizodzie serialu "Z Archiwum X".

Przeczytaj także: Toriyama Akira nie żyje! Stworzył serię "Dragon ball", która podbiła cały świat. Fani wstrząśnięci

Wzruszające słowa przyjaciela Doca Harrisa

Po śmierci aktora i narratora, jego przyjaciel, Ian James Corlett, który w "Dragon Ball Z" użyczał głosu m.in. Goku i Muten Roshiemu, postanowił pożegnać go publicznie w sieci.

Dziś straciliśmy jednego z wielkich. Choć Gilbert Auchinleck opuścił ten świat, jego wpływ na mnie i niezliczone inne osoby nigdy nie zostanie zapomniany. Gil był najbardziej znany jako #DocHarris. Był gwiazdą kanadyjskiego radia i stałym elementem fal radiowych Vancouver w czasach jego dawnej świetności. Fani Dragon Ball zapamiętają go jako oryginalnego narratora z czasów "Ocean Dub".

Doc miał OGROMNY wpływ na moją wczesną karierę. Był kimś więcej niż tylko narratorem, żył i oddychał muzyką. Miał też świetne oko do filmów. Poznałem go, kiedy pracowałem w sklepie muzycznym i sprzedałem mu sprzęt audio/nagrywający. Wykorzystując każdą, nawet najmniejszą okazję, by się gdzieś wkręcić, nawiązałem z nim relację. Wkrótce łaskawie włączył mnie do swojego świata. Robiłem z nim komediowe telefony, a ostatecznie tworzyliśmy parodie piosenek i muzyczne skecze. Pamiętam, jak uderzyła mnie różnica między jego językiem na antenie, a jego naprawdę mocnym, "słonym" stylem wypowiedzi poza anteną. Dużo później w naszych karierach, oboje mieliśmy okazję pracować w animacji, kiedy ta branża zawitała do Vancouver. Występowaliśmy w takich programach jak #Barbie #campcandy (animowana seria #JohnCandy), #captainNTheGamemaster i przede wszystkim #dragonball. (...)

Był jedyny w swoim rodzaju. Tego lata, kiedy wróciliśmy do Vancouver, musiałem powiedzieć PRZYNAJMNIEJ 10 razy: „MUSZĘ spotkać się z Dokiem podczas tej podróży, jestem mu tak wiele winien… przynajmniej obiad!” I teraz już za późno. Przepraszam, Doc. Jestem ci coś winien. Właściwie to jestem ci winien sto obiadów. Spoczywaj w pokoju, DOC 💔🤘🏽 - napisał Corlett w swoim poście na Instagramie.

Anna Przybylska zmarła 10 lat temu. Tak teraz wygląda jej grób

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki