Córka Piotra Jaconia przeżyła koszmar w gabinecie lekarskim. Gwiazdor TVN opisał sytuację w internecie jako przestrogę
Piotr Jacoń, od lat związany ze stacją TVN24, kilka miesięcy temu oznajmił publicznie, że jest ojcem transpłciowej córki, Wiktorii. Aby mogła zmienić dokumenty, konieczne było... złożenie pozwu przeciwko jej rodzicom. Dziennikarz ze szczegółami opisał wstrząsający proces, a także nie krył oburzenia spowodowanego tym, jak osoby transpłciowe są traktowane przez polskie prawo i społeczeństwo.
Teraz Wiktorię spotkała kolejna przykra sytuacja. Córka Piotra Jaconia zgłosiła się do lekarza, aby uzyskać refundację na przyjmowane już od dwóch lat hormony. Niestety, lekarka była bardziej zainteresowana chronieniem własnego interesu, niż pomocą pacjentce. Wiktoria nie poddała się jednak, co musiało ją wiele kosztować. Jak wiele, opisał jej znany tata w mediach społecznościowych. Ta historia łamie serce... Czy to się kiedyś skończy? Przypominamy niedawne słowa Andrzeja Seweryna - tolerancja to za mało.
My się w Luxmedzie leczeniem transseksualizmu nie zajmujemy - usłyszała Wiktoria od pani doktor endokrynolog. Gabinet był z widokiem na Warszawę. Bo ta scena rozgrywa się w centrum stolicy Polski.
- Nie transseksualizm, tylko transpłciowość. Nie chcę leczyć, tylko odnowić receptę na hormony. Terapię hormonalną prowadzę od dwóch lat. Mam nowe dane. Jako kobiecie przysługuje mi refundacja. Po to przyszłam - mówi Wiktoria i już wie, że znów będzie trudno. - opisywał łamiącą serce historię Piotr Jacoń. Dalej było już tylko gorzej.
Pani doktor (a trzeba wiedzieć, że wizyta osoby transpłciowej u endokrynologa jest czymś oczywistym i koniecznym, jeśli rozpoczęło się terapię hormonalną) nerwowo przegląda coś w internecie.
- Nie mogę pani dać refundacji. Tu jest napisane, że to tylko dla kobiet w menopauzie lub z usuniętą macicą. A pani?... Pani nie jest żadną z nich.
- Ale jeśli przerwę terapię, będę miała objawy jak przy menopauzie.
- Mogę wypisać z odpłatnością 100 procent.
- Ale według mnie refundacja...
- Nie mogę - przerywa Wiktorii. Nie mogę, bo NFZ będzie się czepiał. Są duże kary. A ja zaraz idę na emeryturę. Nie chcę kłopotów. - relacjonował wizytę córki u lekarki Piotr Jacoń.
Wiktoria próbuje dalej przekonywać. Powołuje się na inne znane je osoby trans, które refundację dostały. W trakcie rozmowy pada też pytanie o operację. TĘ operację - czy już ją przeszła? Emocje rosną. Zwątpienie też. Trwa to wszystko ze 20 minut. W końcu Wiktoria zaczyna płakać. Pani doktor też łamie się głos.- Bardzo chciałabym pomóc, ale to niemożliwe...
Córka wychodzi. Właściwie ucieka. Wypada na korytarz, a stamtąd do najbliższej toalety. Tam ryczy z bezsilności. W swoim życiu kolejny już raz - czytając słowa Piotra Jaconia, nam też trudno było opanować emocje.
Do czasu... Bo Wiktoria to... Wiktoria.
W telefonie wpisuje frazę: warunki refundacji hormonów. Klika w portal dla studentów medycyny. Znajduje... Oprócz tego, co wymieniła lekarka, widzi symbol F64, który oznacza transpłciowość.
Ociera łzy. Wychodzi z toalety. Idzie korytarzem. Puka do gabinetu. Doktorka jest sama. Wiktoria nieproszona siada przy jej biurku.
- Wróciłam, bo coś znalazłam... Niech pani spojrzy.
Kobieta czyta. Zagląda do komputera. Coś sprawdza.
- No, tak...
Wypisuje receptę. 30 procent odpłatności.
- Proszę...
Nie. Słowa "przepraszam" nie było - Piotr Jacoń nie krył smutku z powodu sytuacji, w której znalazła się jego córka, Wiktoria. Zaapelował też o zrozumienie, którego wobec osób transpłciowych tak często brakuje.