„Jak nie ma treści, to po prostu można tam sobie podkładać różne treści”
„Przejdźmy od słów do czynów. Chciałem powiedzieć kilka słów”
„Tak więc z punktu, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie tych naszych, prawda, punktów, które stworzymy”
To tylko kilka kwestii z „Rejsu” które bawiły do łez i powtarzane są do dziś. To one, oraz niesamowite role aktorów sprawiły o sukcesie tego filmu. Niezapomniane role w filmie wykreowali: Stanisław Tym wcielając się w „kaowca”, Jan Himilsbach grając Sidorowskiego, Zdzisław Maklakiewicz w roli inżyniera Mamonia oraz Andrzej Dobosz w roli filozofa.
Film opowiada o wydarzeniach mających miejsce w trakcie rejsu statkiem wycieczkowym po Wiśle i o jego pasażerach. W czasach PRL-u film ten był powszechnie odbierany jako parodia systemu komunistycznego w Polsce, co przyczyniło się do jego wyjątkowej popularności. Do filmu reżyser zaangażował wielu amatorów. W improwizacji i zachowaniu naturalnych dialogów powstających na żywo przed kamera tkwił sukces filmu.
- Zastosowałem w „Rejsie” metodę prowokowania swoistego ekshibicjonizmu psychicznego, stąd konieczność improwizacji podczas zdjęć, konieczność sytuacji i zachowań naturalnych, dialogów powstających na żywo przed kamerą. (...) Taki materiał ma w moim odczuciu określoną wartość: stanowi najbardziej autentyczny dokument stanu współczesnych umysłów - tłumaczył Piwowski rok po premierze „Rejsu” w jednym z wywiadów.
Jedni „Rejs” pokochali. Inni znienawidzili. Doprowadzał on bowiem do pasji tych, którzy nie połapali się, o co w nim chodzi.