W liceum byłam gospodynią klasy, prowodyrem i... niezłym ziółkiem. Zazwyczaj, co wymyśliłam, klasa przyjmowała z aplauzem. Mieliśmy pana od łaciny, który pluł podczas mówienia. Więc zaproponowałam, żeby na kolejną lekcje przyjść z parasolami. Cała klasa się spisała.
Przeczytaj koniecznie: Ewa Kasprzyk: Lubiłam podglądać kelnerki
Już przy pierwszym konkursie recytatorskim podpadłam. Wybrałam wiersz "Obrona żebractwa" Andrzeja Bursy, bo zawsze wybierałam kontrowersyjne utwory. "Co pan dziś zrobił, panie literacie..." - takie padają tam słowa. Niestety, poeta siedzący w komisji wziął to do siebie i poczuł się strasznie urażony. I nie wygrałam.
Byłam wrażliwa, bardzo uczulona na każdą niesprawiedliwość. Zdarzało się, że gdy nauczyciel źle ocenił ucznia, to dopisałam koledze piątkę. Zdecydowałam, że będę aktorką. Tato mój plan na życie popierał. Mama... mniej. Bała się sąsiadek, ich opinii: "Ma córkę aktorkę. No to wiadomo, będzie musiała sypiać z reżyserami". Pierwszy raz zdawałam do szkoły aktorskiej w Krakowie. Siostra pożyczyła mi sukienkę. Wyglądała strasznie, dziś myślę, że chyba nie mogłam się podobać. Mało tego. Ja, dziewczyna z prowincji, gdy zobaczyłam twarze z telewizji siedzące w komisji, strasznie się zestresowałam. Wróciłam do domu spłakana. Ojciec podsunął pomysł, bym poszła na pedagogikę. Mama była szczęśliwa, marzyła, że w przyszłości obejmę stanowisko kierowniczki domu kultury PSS Społem.
Była u nas kulturalno-oświatowa, taka dzidzia-piernik, kolorowe podkolanówki w wisienki, wiązała sobie kokardy. Że niby taka artystyczna. Dla mnie ta wizja była straszna. Czas studiów pedagogicznych w Słupsku mile wspominam. Na zajęcia nie chodziłam, bo jakaś dydaktyka, statystyka w ogóle mnie nie obchodziły. Zapisałam się za to do Ronda, działającego tu teatru. Świetnie się w tym środowisku czułam, ludzi z odrzutu, poetów, aktorów, którzy nie dostali się do szkoły teatralnej czy akademii plastycznej. Za trzecim razem, gdy podchodziłam do egzaminów na aktorstwo, dziekan Edward Dobrzański z Krakowa poradził mi: "Dziecko, został ci jeszcze rok, zrób magistra, a potem próbuj jeszcze raz".