Jadwiga Barańska nie żyje. Od dawna miała problemy ze zdrowiem
Jadwiga Barańska nie żyje - ta tragiczna wiadomość pojawiła się w polskich mediach w piątek, 25 października. Aktorka znana m.in. z roli Barbary Niechcic w serialu "Noce i dnie" miała 89 lat. Zmarła kilka dni po swoich urodzinach. Informację o śmierci żony przekazał jej ukochany mąż - Jerzy Antczak, za którego Jadwiga Barańska wyszła 68 lat temu. - Kochani, przed trzema godzinami Jadzia odeszła... Bardzo nam ciężko. Jerzy i Mikołaj - przeczytaliśmy w komunikacie opublikowanym na profilu reżysera na Facebooku. Aktorka od dawna miała problemy ze zdrowiem. Jej mąż od czasu do czasu przekazywał wiadomości o żonie. W 2023 roku Jadwiga Barańska miała nawet stracić chęć do życia. Nagle jednak doszło do niezwykłego zdarzenia, które Jerzy Antczak określił jako "rodem z metafizyki".
Jadwiga Barańska nie chciała jechać do szpitala. Nagle stało się coś niezwykłego
W tamtym czasie w małżonków wstąpił optymizm. Był koniec sierpnia 2023 roku. - To, co się wydarzyło dzisiaj, w niedzielę, jest rodem z metafizyki. Jak pisałem w moim melodramatycznym apelu, przez 10 dni walczyliśmy z Jadzią, aby pozwoliła zawieść się do szpitala na rentgenologiczne badanie stanu jej biodra. Nieustannie odmawiała, co doprowadzało mnie i Mikołaja (syna Antczaka i Barańskiej - red.) do rozpaczy, a mnie w końcu sprowokowało do napisania tego apelu! - informował reżyser.
I oto dzisiaj rano, o 9, otwieram komputer, aby zobaczyć, jakie są reakcje, i w tej chwili słyszę głos Jadzi: "Jurku, przyjdź do mnie!" Oczywiście przyszedłem, aby usłyszeć, że Jadzia chce natychmiast jechać do szpitala na prześwietlenie rentgenem biodra. Zaskoczeni tą nagłą zmianą, wieziemy ją do szpitala, gdzie rentgenolog, chirurg i nasz domowy lekarz po odczytaniu wyników stwierdzają, że pęknięcie zasklepiło się w 30 procentach, co jest sukcesem, i teraz trzeba cierpliwie czekać wiele miesięcy na dalszy bieg wydarzeń
- pisał Jerzy Antczak.
Najważniejsze jednak było to, że z Jadwigi Barańskiej "opadła apatia i czarne myśli". Jak relacjonował jej małżonek, aktorka podkreśliła, że nie podda się tak łatwo i będzie "walczyć do upadłego". Gdy wróciła do domu, zjadła z apetytem obiad oraz przyjęła bez oporu wszystkie lekarstwa". Jerzy Antczak wówczas stwierdził, że ta przemiana jego żony to "niemal cud", który dokonał się dzięki modlitwom i "wyziewowi miłości.