Violetta Villas od najmłodszych lat wyróżniała się nietuzinkowym sposobem bycia
Była z pewnością niezwykle utalentowana i obdarzona niezwykłym głosem. Jego skala zapowiadała karierę operową, z której świadomie zrezygnowała, przyjmując propozycje występów estradowych. Grała na fortepianie, puzonie i skrzypcach. Mówiła też biegle w sześciu językach, a przez dekady działalności współpracowała z najwybitniejszymi polskimi kompozytorami.
Wśród nich był m.in. Władysław Szpilman, który – usłyszawszy ją po raz pierwszy w trakcie nagrań dla Polskiego Radia – przekonał przyszłą gwiazdę polskiej piosenki do znalezienia sobie pseudonimu:
Poprosił mnie do siebie do biura i powiedział: „dziecko, nie przyzwyczajaj ludzi do Cieślak, bo nikt za granicą nie wypowie takiego nazwiska. Będą kaleczyć. Wybierz sobie pseudonim". Wybrałam Violettę, bo tak naprawdę mam na imię [przyp. red. takim imieniem została ochrzczona]. Dodałam las, ponieważ kochałam i mieszkałam koło lasu
– wspominała Violetta Villas.
Należała do tej niezwykle rzadkiej kategorii artystów i artystek, którzy nie mają innego wyboru niż zrobić wielką karierę.
Pamiętam, że opowiadali mi mieszkańcy Lewina, którzy znali ją od dziecka, że po prostu miała taką nieprawdopodobną smykałkę do pokazywania się na estradzie. Nawet jeśli tą estradą była łąka
– przy okazji premiery mówiła Izabela Michalewicz, współautorka książki biograficznej „Villas. Nic przecież nie mam do ukrycia”. Gdy w 1961 roku jej utwór „Dla Ciebie, miły” wygrał plebiscyt „Expressu Wieczornego”, świat stanął przed Violettą Villas otworem.
Villas do Polski wróciła z miłości
Przełom na międzynarodową skalę nastąpił w 1966 roku, gdy została w Paryżu dostrzeżona przez producenta spektakli rewiowych Fredericka Apcara. Zaprosił ją na występy w amerykańskim Casino de Paris, gdzie dzieliła scenę z Frankiem Sinatrą czy Paulem Anką. Dwa lata później rozpoczęła zdjęcia próbne dla wytwórni MGM, z których – wbrew jej zapewnieniom – nic ostatecznie nie wyszło. Choć stanowiło to wszystko niewątpliwie wielki sukces dla dziewczyny z Polski, stało się dla niej również źródłem gigantycznego cierpienia. Również ze względu na presję:
Pierwsze cztery miesiące to niemalże ustawiczna wytężona praca po kilkanaście godzin na dobę. Nauka języków obcych, próby z baletem, śpiew i znów od początku. O życiu prywatnym nie było nawet co marzyć. Zresztą i same występy w teatrze rewiowym Casino de Paris w Las Vegas to, poza satysfakcją z sukcesów, także ciężka praca
– wspominała po latach.
Violetta Villas do Polski powróciła w 1969 roku. Oficjalnie twierdziła, że powodem tej decyzji była chora na raka matka. Jej niespełniona życiowa miłość, Janusz Ekiert, podejrzewał jednak, iż to przez niego postanowiła wyjechać ze Stanów.
Świetnie wyglądała, zupełnie inny człowiek. Włosy, cycki, dupa, noga. Cała była zrobiona. Mówiła do mnie: Zobacz (biorąc się za pierś) – jest cycowo? Jest? No jest! A wcześniej miała naleśniki. Poczuła się po tej zmianie lepiej, pewniej. I to było bardzo ludzkie. Mentalnie też się zmieniła. Miała gest, mówiła z obcym akcentem. Amerykanka przyjechała
– mówił Janusz Ekiert w książce „Villas” Izy Michalewicz i Jerzego Danielewicza.
Lęki, leki i alkohol. Villas przez wiele lat żyła w wyobrażonym świecie
Jej problemy psychiczne zaczęły się w latach 70. Początkowo były właściwie niezauważalne. Jedynie ludzie, których dopuszczała do siebie, dostrzegali drobne zmiany i przyłapywali ją na półprawdach. Lecz coraz wyraźniej żyła w wyobrażonym świecie.
Po Warszawie jeździła białym mercedesem, chodziła w futrach. Zupełnie nie przystawała do PRL-owskiej rzeczywistości. Jej syn, Krzysztof Gospodarek (urodził się w 1956 roku), mówił:
Zaczęto z niej szydzić. W recenzjach pisano, że kreuje się na Amerykankę i że zapomina, jak wysławiać się po polsku. Mówiono, że nie ma: urody, stylu, rozumu. Pisano: wieśniaczka, która liznęła trochę świata, garkotłuk, bezguście. Nie potrafiono odmówić jej tylko jednego: głosu
Zaczęła czuć się osaczona i prześladowana. Lęki starała się zwalczyć alkoholem i lekami uspokajającymi.
Właśnie to połączenie, którym próbowała pokonać wewnętrzne demony, stanowiło przyczynę, dla której w 2006 roku trafiła do szpitala psychiatrycznego. Cierpiała wówczas na zaburzenia urojeniowe. Swojego syna oskarżała o próbę przejęcia majątku. Rodzinę podejrzewała zaś o chęć pozbawienia wolności. Szukając ucieczki, powróciła do Lewina, gdzie zamieszkała z rodzicami pod koniec lat 40. Otworzyła tam schronisko, w którym przebywało 150 psów i ponad 300 kotów. Nie była jednak w stanie zapewnić zwierzętom warunków sanitarnych. Dom zamienił się w ruinę.
Dzięcioł i Violetta
W ostatnich latach życia mieszkała z artystką Elżbieta Budzyńska. Miała być opiekunką Violetty Villas, lecz nie wywiązała się ze swoich zobowiązań. Po śmierci artystki, 5 grudnia 2011 roku, kobietę skazano na półtora roku pozbawienia wolności za fizyczne i psychiczne znęcanie się nad piosenkarką.
Dlaczego we krwi miała ogromne stężenie tlenku węgla? Czy została zaczadzona, czy ktoś palił przy niej papierosy przez kilka dni? Dlaczego miała świeże złamania kości udowej, mostka i żeber, które przy oddychaniu musiały sprawiać jej potworny ból? Mogła zostać pobita, kopnięta mogła upaść i złamać tę nogę. Nie wiem, jak było, ale wiem, kto wtedy sprawował opiekę nad moją mamą
– mówił dziennikarzom jej syn. Po długim procesie Krzysztof Gospodarek został uznany jej spadkobiercą.
Od kilku lat mówi się o powstającym filmie biograficznym z Sandrą Drzymalską w roli głównej. Lecz nie jest jeszcze znana data premiery „Dzięcioła i Violetty”.