Podróżniczka włożyła bardzo dużo pracy, aby we Wrocławiu powstał "Przylądek nadziei". Szapital dla dzieci chorych na raka. Dziennikarka postarała się o sponsorów, a z własnej kieszeni dorzuciła 50 tysięcy złotych. Starania Martyny Wojciechowskiej, aby takie miejsce powstało były podytkowane jej osobistymi doświadczeniami. - Mam za sobą dwie ciężkie operacje i chemioterapię, więc doskonale rozumiem innych. Ten temat jest bliski mojemu sercu, dlatego cieszę się, że miałam okazję otworzyć Przylądek Nadziei" - powiedziała. Przyznam się też, że w jednym z moich tatuaży zawarłam współrzędne tego miejsca.
Martyna w wywiadzie dla "Urody życia" szczegółowo mówiła skąd bierze się jej siła do życia. - Zawsze powtarzam, że w jakimś sensie ukształtowały mnie wszystkie doświadczenie, które miałam w życiu. Nawet te bardzo trudne, jak chemioterapia, dwie ciężkie operacje ratujące życie, złamany kręgosłup. Że ta moja twardość i hardość wynikają w dużej mierze właśnie z tego, że nie rozczulam się nad sobą, tylko po prostu napieram. Kiedy np. leżę w szpitalu, to udaję przed całym światem, że nic mi się nie stało i w jakimś sensie to też przenosi się na mnie. Sama zaczynam wierzyć w to, że nic wielkiego się nie stało.
Podróżniczka jest matką 7-letniej dziś Marysi. W dzieciństwie Martyna miała poważny wypadek, istniało podejrzenie złamania kręgosłupa. Do tego w późniejszych latach Wojciechowska zmagała się z początkami choroby nowotworowej.
Zobacz: Gdzie Martyna Wojciechowska spędza wakacje? Zdziwisz się
Czytaj: Martyna Wojciechowska pochwaliła się śliczną córeczką!
Najlepsze wideo: tv.se.pl