- Jak planuje pani przywitać Nowy Rok?
- Z przyjaciółmi i oczywiście z moimi córkami: Matyldą i Weroniką. A że spotkam się z nimi w naszej ukochanej Łodzi i na pewno część nocy sylwestrowej spędzimy na ulicach miasta.
- Sylwester z córkami może być szampański?
- I to jak! Wspólnie będziemy odliczać sekundy dzielące nas od Nowego Roku. A szampan będzie lał się strumieniami. Jeśli Nowy Rok wita się z tymi, których się kocha i lubi, nie może być inaczej. Każdy sylwester musi też być taneczny, bo uwielbiam tańczyć. I wcale nie muszą to być tańce na sali balowej, gdzie wszyscy są we wspaniałych kreacjach.
- A mnie się wydawało, że lubi się pani pokazywać w kreacjach. Jedną z pani wizytówek jest śmiałe łączenie kolorów. Np. zieleń z czerwienią, w czym zresztą wygląda pani rewelacyjnie! I jak to pani wszystko nosi - z wdziękiem, bardzo kobieco...
- Lubię modę. A co do kobiecości... to jeśli kobieta jest świadoma tego, że jest kobietą, to będzie wiedziała, jak to wyeksponować, co na siebie włożyć i w jakim to powinno być kolorze.
- Ma pani dwie córki. Krążą opinie, że zawsze była pani niekonwencjonalną matką, że wychowywała swoje córki zbyt bezstresowo, trochę tak po wariacku, że w waszym domu nie obowiązywały zasady obowiązujące w większości polskich domów.
- To, że w niektórych sytuacjach mogłam sobie pozwolić na łamanie tzw. sztywnych zasad, nie znaczy, że nie było żadnych. Moje córki, Matylda i Weronika, to wspaniałe kobiety, mamy ze sobą bardzo dobry kontakt, a to chyba najlepiej świadczy, że niekonwencjonalność popłaca.
- Nie zawsze miała pani powody do radości. Dwa małżeństwa z artystami, najpierw z filmowcem Józefem Robakowskim, potem muzykiem Grzegorzem Ciechowskim, nie należały do łatwych. Mimo to nadal zdobywa pani szczyty...
- W życiu bywa różnie i co by się nie stało, życie toczy się dalej. A poczucie, że żyję w zgodzie ze sobą, jest najważniejsze. Mimo różnych życiowych doświadczeń, wciąż mam chęć do życia i wiele pasji.
- To prawda. Pani umiejętności i dokonania mogą niejedną osobę przyprawić o kompleksy. Jest pani reżyserem, autorką teledysków, filmów eksperymentalnych... Kobieta orkiestra?
- Lubię i muszę żyć aktywnie, to mnie jeszcze bardziej nakręca. Nawet wypoczywając, pracuję. Bo to sprawia mi przyjemność.
- Czy będąc w ciągłym ruchu, wciąż w akcji, nie czuje się pani czasami wypalona?
- To mi nie grozi. Jestem wciąż tak ciekawa świata i ludzi, tyle rzeczy jeszcze przede mną, że o wypaleniu nie ma mowy. Na gorsze chwile zawsze znajdę jakąś radę, np. rozmowy z moimi córkami.
- To prawda, że wciąż pani czeka na najważniejszy dzień w swoim życiu?
- Takich ważnych dni trochę już w moim życiu było. Mam jednak nadzieję, że będą i kolejne.