Borys doskonale się sprawdza, grając chłopaczków z ławki, dresiarzy albo drobnych oprychów. Czasem jednak te role mszczą się na nim w realnym życiu. Po filmie "Symetria", gdzie wcielił się w opryszka Albercika, warszawskie cwaniaczki wzięły go za swojego. Bo i gryps ten sam, i chłop taki swój. Dotąd jednak Szyc wychodził cało z opresji.
Po premierze "Wojny polsko-ruskiej" - jak Borys sam przyznaje - jeszcze nie miał okazji skonfrontować się ze studentami ulicznego uniwersytetu. Ale wprost nie może się tego doczekać. Postać Silnego według Szyca może niektórych prowokować, by zmierzyć się z nim na pięści.
- Silny może prowokować do sprawdzenia, czy naprawdę jest taki silny - mówi aktor w wywiadzie radiowym. - Nie miałem jeszcze konfrontacji pod sklepem nocnym, ale czekam na nią z niecierpliwością - dodał zadziornie gwiazdor.
Czy wyzywając na pojedynek ulicznych cwaniaczków, Szyc na pewno wie, co robi? Oby wkrótce ponownie nie trafił do kronik kryminalnych...