Jedno z moich pierwszych wspomnień z dzieciństwa to wyjazd do Bułgarii. Miałam dwa latka. Może to się wydaje mało prawdopodobne, ale pamiętam parę scen z tej wyprawy. Pierwszy raz jechałam tam na kucyku.
Urodziłam się w Warszawie i tu mieszkałam większość życia. Ale miałam też zagraniczną przygodę. Na cztery lata wyprowadziłam się z rodzicami do Niemiec. Wyjechaliśmy, bo tata, który pracował w handlu zagranicznym, został tam wysłany przez swoją firmę.
Od małego czułam potrzebę grania, występów publicznych, więc w każdej szkole zaliczałam wszystkie kółka teatralne i kabaretowe. A później dostałam się do Gawędy, gdzie mieliśmy zajęcia kilka razy w tygodniu. Na zabawy na podwórku nie miałam czasu.
Byłam przeciętną uczennicą. Ścisłe przedmioty, które nie były moją najmocniejszą stroną, skutecznie obniżały moją średnią. Ale szkoła zawsze miała dla mnie drugorzędne znaczenie. Wiedziałam po prostu, że muszę jakoś przez nią przebrnąć, by móc w życiu robić to, co od najmłodszych lat było moją pasją, czyli występować na scenie. Pobyt w Niemczech był bardzo ważnym doświadczeniem w moim życiu. Dzięki temu wyjazdowi opanowałam bardzo dobrze język niemiecki, poznałam wielu obcokrajowców, którzy uczyli się ze mną języka. Mogłam dzięki temu poznać Niemców, ich mentalność, nawyki, podejście do życia. Myślę, że poznawanie innych kultur nas wzbogaca, uczy tolerancji - poprzez odkrywanie różnic poznajemy lepiej nas samych.
Mam dwóch braci bliźniaków, Adama i Andrzeja. Jestem od nich o siedem lat starsza, więc to była za duża różnica wieku, by wspólnie z nimi konie kraść. Byłam dla nich raczej siostrą opiekunką niż kumpelą.