Warszawa, ul. Długa. Dobiegała godzina 16, gdy pod kościół garnizonowy zajechał czarny mercedes. Samochód w mig okrążyły dziesiątki osób. Wszyscy chcieli zobaczyć pannę młodą. Wśród gości zauważyliśmy Szaranowicza. Szybko okazało się, że to on z żoną Magdą wydają ukochaną córkę za mąż.
Choć na dworze wiał zimny wiatr, uśmiech nie schodził pannie młodej z twarzy. W końcu w kościele czekał na nią narzeczony z obrączkami. Za chwilę miała zostać jego żoną. Pan Włodzimierz pękał z dumy, patrząc na szczęśliwą i piękną córkę. I jakże był dumny, gdy prowadził ją do ołtarza, a potem z łezką w oku oddał w ręce Jarosława Kusza (31 l.).
Pan młody jest przyjacielem Luki, czyli najstarszego syna Szaranowicza i brata panny młodej. Jest adwokatem. Panna młoda natomiast robi doktorat na socjologii.
Pan Jarek w łaski teścia wkupił się bardzo szybko.
- Zięć co prawda nie jest dziennikarzem, ale interesuje się sportem, więc mamy o czym rozmawiać - chwali pana Jarosława Włodzimierz Szaranowicz w rozmowie z "Super Expressem". - I bardzo się cieszę, że to właśnie on został mężem Marty. To wspaniały młody człowiek - dodaje z dumą.
Młodej Parze "Super Express" życzy stu lat.